- Belgowie, czyli Hooverphonic, to rzadka okoliczność, że znam wykonawcę przed jego występem na Eurowizji. Mało tego, ja ich uwielbiam za album Jackie Cane. Od razu wiedziałem, że przepadną, choć mieli przyzwoitą piosenkę w swoim stylu. Również portugalski zespół The Black Mamba jest podobno znany w świecie, choć nie moim. Fajny wokal, niezły kawałek w stylu The Beatles, jak zauważył Kwiatek.
- Litwini, czyli The Roop, pokazali, jak połączyć świetny show z przyjemną muzyką.
- Medal imienia Miecia Szcześniaka przyznaję Francuzce Barbarze Pravi za bezkompromisowe podejście „ja tu śpiewam i przeżywam - i to jest mój show”. Przypomnijmy, że medal dostałby zwycięski Sobral, gdybym go rozdawał w zeszłych latach. A jeśli do finału wszedłby Gruzin Tornike Kipriani, to też miałby medal Szcześniaka.
- Kto szorował dno rankingu? Brytol James Newman, mężczyzna Rubensa, który dostał zero. ZERO - za piosenkę, która nie powalała, ale wcale nie była zła. Lubię takie sekcje dęte, jak w tym kawałku, a podobna była u Niemca Jendrika, też z dna tabeli, co nieco bardziej ogarniam. Jendrik to chłopiec uśmiechnięty i sympatyczny, ale jak, dziewczynko, skończyłaś dziesięć lat, to już zbyt dojrzała jesteś na tę twórczość.
- Łotewka Samanta Tīna z drugiego półfinału w tym roku stanowi największą rozbieżność między moimi pozytywnymi wrażeniami a oceną jury i publiczności. Określenie jej propozycji jako popu na poziomie światowym jest trochę przesadne, ale cóż, podbiła obydwie moje półkule.
- Na ogół występy przedstawicieli jury krajowych są nudne, ale, Boshe moj, ten Islandczyk był naprawdę śmieszny!!! Był lepszy nawet od Afro-Holendra Jeangu Macrooya śpiewającego w pidżynie.
- Zwycięzca w punktacji jury, Szwajcar Gjon's Tears, to rzeczywiście najlepszy wokal tego roku. Jakby Pavarotti zaszedł w ciążę z Celine Dion, to by urodzili Gjona.
- Wygrana Włochów, czyli Måneskin, cieszy mnie, bo ja mam duszę bardziej rockową niż popową. Taką muzykę grało się pięćdziesiąt lat temu w czasach Led Zeppelin i, proszę, już mamy ją na Eurowizji. (Z tego punktu widzenia rapper Flo Rida w utworze Sanmarinianki Senhit wydaje się wtryskiem mocno przedwczesnym.) Ostro grali też Finowie, taki klon Evanescence.
- Ucieszył mnie dobry wynik ukraińskiego Go A. Widać, że to ludzie z charyzmą, podobnie jak Rosjanka Maniża. Wielu innych wykonawców wyglądało przy nich jak ciastko z foremki czyichś wyobrażeń o sukcesie na Eurowizji z umizgami do najbardziej miałkiego, czyli szwedzkiego, popu.
- Ogólna koncepcja, czyli prowadzący i spektakle ekstra to były nuuudy... Gwiazdy sprzed lat występują na dachach, a wcześniej udzielają wywiadów, które postawiłbym jako wzorzec banału w Sèvres. Tak być nie musi, co pokazała Ukraina w 2017. Miała wprawdzie dobry sztab pomocników z zewnątrz, ale umiała ich dobrze wykorzystać, co też jest sztuką.
Strony
▼
wtorek, 25 maja 2021
Eurowizja 2021
Ja to się tym w ogóle nie przejmuję i mam spokój - taki komentarz miałem pod którymś z tekstów o Eurowizji. Trochę przyłączam się do tej opinii, co nie znaczy, że Eurowizja mnie nudzi. Przed 2014 unikałem Eurowizji jak anioł smoły piekielnej, a gdyby ktoś mi z fusów przepowiedział, że będę się na niej za parę lat nieźle bawił, to bym dopytał, czy też wygram w lotka i to bez wydawania na kupony. Rzuciłem okiem na ranking i stwierdziłem, że nie jest tak źle, bo często wygrywają niezłe utwory spoza mainstreamu, którym jest euro-happy-pop, mam na myśli Jamalę, Sobrala i Laurence'a. Ciekawe, czemuż to w tym roku Eurowizję olali Słowacja, Węgry, Białoruś (jest opisana w wikipedii, he he, piosenka polityczna - stwierdzili apolitycznie organizatorzy) oraz Watykan. Może też mają problem z selekcją, jak Polska, i stwierdzili, że nie ma się z czym pchać? Podobno najlepszy polski kandydat ostatnich lat, czyli Szpak, został przepchnięty szturmem internautów, wbrew woli wysokiego gremium decyzyjnego. Tulia w 2019 była propozycją oryginalną, choć te panie są zaskakująco nużące w swojej wokalnej manierze, a w tym roku zapewne chcieliśmy się wpisać w średnią, i cóż, wyszło średnio i po katolicku, bo już w następnym numerze półfinału męski balecik Mołdawianki Gordienko ociekał seksem, czyli całkiem inaczej niż u Brzozowskiego. Uwielbiam tych instrumentalnie traktowanych facetów. Polska nie jest seksowna i nawet nie stara się być. A teraz bardziej szczegółowe impresje ułożone w listę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz