Strony
▼
czwartek, 8 kwietnia 2021
Diabły z Loudun (Opera Krakowska online)
Trudno chyba rzec o muzyce Pendereckiego, że jest ładna. Choć zapewne dla wielu jest ona zwyczajnie denerwująca, to jednak można się przełamać, żeby dostrzec jej dziwną estetykę, jakby smyczki przeciągały po naszych nerwach, a chóry były celowo bardziej żałobne niż kojące. Swego czasu Kubrick w Lśnieniu użył Pendereckiego, co było strzałem w dziesiątkę. To fascynujące, że w tak zwanej muzyce poważnej jest obecnie najwięcej eksperymentu i przekraczania oczywistych rozwiązań kompozytorskich, całkiem inaczej niż w rocku, o popie nie wspominając. Jeśli o sam temat opery chodzi, to bardziej niż on sam zastanawia mnie fascynacja Huxleya i Pendereckiego historią fałszywych pomówień księdza Grandiera za czasów kardynała Richelieu, które bardzo przydały się w politycznej rozgrywce przeciwko krnąbrnemu oponentowi. Niewątpliwie jest w tej opowieści walor uniwersalny, który w przedstawieniu zderza się z nader dosłownym ukazaniem kaźni nieszczęsnego Grandiera. Święty nie był, znalazłoby się parę rzeczywistych jego wykroczeń przeciw obyczajności, ale były zbyt pospolite. Za to oskarżenie o to, że w nocy pod postacią demona (bezwiednie) bałamucił siostrzyczki w zakonie - to nie w kij dmuchał. Że to ciasnota umysłowa? Pal licho obskurantyzm, kiedy na jego ogniu można upiec polityczną pieczeń - tu proszę docenić zgrabne nawiązanie do finału życia Grandiera. Nie wiem jak wy, ale ja czuję swąd tej pieczeni w dzisiejszej Polsce. Temat opętanych zakonnic wywołuje u mnie wspomnienie zbuntowanych betanek, które przeciwstawiły się władzom kościelnym. Jak wspominał ksiądz, który wkroczył do klasztoru w charakterze członka ekipy mającej przywrócić porządek, siostry powitały niechcianych gości modlitwą i pieśniami. Zachowanie godne sekty - podsumował dobry ksiądz, czym szczerze mnie rozbawił. To jeden z rzadkich przypadków, kiedy tak gorliwie zgodzam się z opinią jakiegokolwiek księdza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz