Strony
▼
poniedziałek, 4 stycznia 2021
Tajemnica szczęścia czyli Secretul fericirii
Lepiej nie czytać opisu z filmwebu, skąd dowiemy się, do czego zmierza akcja po pierwszej połowie filmu, w której Tom namawia przyjaciela Davida i żonę Anę, aby się ze sobą przespali. Niby to potem Tom prześpi się z żoną Davida i w ten sposób urozmaicą sobie życie seksualne. Okazuje się, że to tylko gra pozorów, na którą poświęcono blisko pół filmu, trochę za dużo, bo w pewnym momencie naprawdę mieliśmy dość tych namolnych namów na zamianę partnerów z jednej strony oraz nieustannego oporu z drugiej. W przeciwieństwie do filmwebu zachowam dyskrecję, zdradzę jedynie, że do końca będziemy mieli tylko tych troje rozgadanych bohaterów, bo to najwyraźniej ekranizacja dramatu scenicznego. Jak zwykle w filmach rumuńskich jest tu mój ulubiony rodzaj aktorstwa, w którym unika się sztuczności i przerysowań. Tego wieczoru szczęścia bohaterowie raczej nie zaznają, klimat jest nieco podobny do Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, choć trochę też w duchu kryminałów do przeczytania w pięć minut, jakie pamiętam z peerelowskich czasopism. W jednym z nich pewien gość poczęstował drugiego kawą, ten wypił i poczuł dziwny smak. Wówczas pierwszy wytłumaczył, że to trucizna, wyjawił motyw i malowniczo opisał męki przedśmiertne zachęcając otrutego do samobójstwa. Po fakcie okazało się, że w kawie była zwykła sól. W drugim opowiadanku dwie kobiety lecą samolotem i zaczynają pogawędkę o swoich mężach. Od słowa do słowa okazuje się, że poślubiły tego samego faceta. Jeśli się przećwiczyło odpowiednią liczbę takich fabułek, nie zakończenie filmu będzie dla nas zaskakujące, lecz to, że można zrobić tak wciągający i jednocześnie skromny film. Przy okazji zauważyliśmy, że Rumunia zalicza się do krajów „kurwy”, w których to słowo używane jest w znaczeniu słowiańskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz