Strony
▼
poniedziałek, 4 stycznia 2021
Giń, 2020! czyli Death to 2020
Gdybyśmy my, ludzie, mieli trochę oleju w głowie, to przedłużylibyśmy rok 2019, a po nim od razu przeszli do 2021. Ale wtedy o czym byłby ten film pierdokumentalny? Tak można by przełożyć na polski angielskie „mockumentary”, czyli film prześmiewczo udający dokument. Sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie, że pierwszym dziełem pierdokumentalnym, z jakim się zetknąłem, był Zelig. Było coś takiego przed nim? W literaturze - oczywiście, ale zostawmy to. Wydarzenia z 2020 komentują różne postaci, dziennikarz, naukowiec, gospodyni domowa z SZA, brytyjska królowa, podejrzany historyk i nie tylko. Głównym tematem jest oczywiście pandemia, ale nie sposób pominąć innych zdarzeń, jak na przykład protestów w SZA po śmierci George'a Floyda i wyborów prezydenckich tamże. Reakcja Trumpa na wynik wyborów pasuje doskonale do tego rodzaju filmu. Cały Trump zresztą jest postacią jakby wyciętą z paszkwila. Do dzisiaj po mediach grasuje pani blondynka, która pełni rolę sekretarza prasowego prezydenta Trumpa, ale również łącznika sztabu wyborczego z prasą, przy czym obie te role są ściśle oddzielone. Zdarzyło się więc pani blondynce rzec, że to pytanie należy skierować do Białego Domu, kiedy akurat wypowiadała się jako rzeczniczka sztabu. Jedne z zabawniejszych scen w filmie to wystąpienia takiej podróbki pani blondynki, która ma własne argumenty i fakty. Rozbawił nas również naukowiec, któremu pod wypowiedzi podkładano bardzo kreatywne ilustracje filmowe. Szkoda, że tak blado wypadła przeciętniaczka ze Zjednoczonego Królestwa. Była przeciętna, bo może taki był zamierzony efekt? Po to, żeby o reszcie dało się powiedzieć, że jest powyżej przeciętnej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz