Strony

piątek, 20 listopada 2020

Trzeci szympans. Ewolucja i przyszłość zwierzęcia zwanego człowiekiem (Jared Diamond)

Dobrze się złożyło, że autor jednak nie poświęcił swojej pasji twórczej w całości na zagadnienie transportu płynów przez pęcherzyki żółciowe. Jako uczony zajmował się tą frapującą kwestią przez wiele lat, ale pisywał też artykuły popularnonaukowe, ktoś zauważył jego talent i dał mu grant, w wyniku którego powstała ta książka. Do określenia „trzeci szympans” można mieć zastrzeżenia, ale niekoniecznie z pozycji urażonej dumy homo sapiens. Po pierwsze, rozdzielenie linii ewolucyjnych na prowadzącą do człowieka i szympansów nastąpiło około siedmiu milionów lat temu, dużo wcześniej zanim z jednego pnia wyodrębniły się dwa gatunki szympansów. Po drugie, mówiąc o „trzecim” zapominamy o wielu innych, choćby takich neandertalczykach, którzy naszymi przodkami nie są lub są w stopniu znikomym, a biorąc pod uwagę innych przed-ludzi, to zapewne bylibyśmy może siódmym szympansem. Tematów związanych z człowiekiem autor omawia wiele, a ja skupię się na dwóch. Autor przedstawia zgrabną teorię, która wyjaśnia, czemu to Europejczycy podbili Amerykę, a nie Aztecy Telpochpiltzintlię, jak mogliby nazwać po swojemu Europę. Zadecydowała o tym równoleżnikowa oś Eurazji, wzdłuż której łatwo jest przenosić nowe uprawy i zwierzęta hodowlane, nie mówiąc o łatwości podróży przez kraje o podobnym klimacie - nie trzeba po drodze mijać wściekłych tropików lub pustyń lodowych. To również spowodowało łatwość podbojów, więc ludy Eurazji siłą rzeczy szybciej wskoczyły na wyższy etap militarnego rozwoju. Jeszcze ten drobiazg: czemu to nie Chińczycy podbili Amerykę? Z książki tego nie zapamiętałem, ale wydaje się, że przypadek zrządził, że Europa była kontynentem wielu walczących ze sobą państw i narodów, co oczywiście napędzało rozwój. Dopiero od niedawna ludzkość dopracowała się niemilitarnego sposobu na dokonywanie postępu w nauce u technologii. Jeśli spojrzymy na inne kontynenty, obie Ameryki i Afrykę, to widać, że mają oś południkową, szalenie utrudniającą szerzenie postępu lub ekspansję w czasach prymitywnych środków transportu. W takim ujęciu szybszy rozwój Europejczyków w żadnym wypadku nie był zasługą ich domniemanej wyższości rasowej. Inny temat to rabunkowa działalność człowieka wobec środowiska, którą autor stawia obok zagrożenia wojną nuklearną. To akurat nie dziwne, bo w pokoleniu autora fobia nuklearna była traktowana poważnie, a dzisiaj jakby mniej. Do tego zaraz wrócę, a teraz przejdźmy do środowiska. Istnieje bardzo naiwny mit o szlachetnym dzikusie żyjącym w harmonii z przyrodą. Nic bardziej mylnego, okresy zasiedlania nowych lądów z nużącą regularnością łączyły się z wymieraniem wielu zwierząt, zwłaszcza tych, na które łatwo było polować, bo nie zetknąwszy się człowiekiem, nie wykształciły zbawczego dla nich instynktu ucieczki przed nim, jak europejskie jelenie. Przykłady to między innymi obie Ameryki, Nowa Zelandia i Madagaskar. Nie tylko o zwierzątka chodzi, bo równie często niszczono biosferę roślinną, co między innymi widać, jeśli spojrzymy na centra cywilizacji powoli przesuwające się z Bliskiego Wschodu na zachód, a następowało to po wycince lasów pod uprawy i nieuchronnym pustynnienie terenu. Inne przykłady to Wyspa Wielkanocna lub Angkor Wat. W dawnych czasach były to zjawiska lokalne, a obecnie w ten sposób eksploatujemy całą planetę. Może nie spełni się czarny scenariusz, może człowiek przetrwa jako gatunek, ale wydaje się pewne, że przyszłe pokolenia będą miały ciężko. Czy w czasach zamętu ktoś nie naciśnie atomowego guzika? Jeśli ktoś ma pewność, że nie, to jest ona guzik warta.

[46]
Sępy amerykańskie na przykład wyglądają i zachowują się bardzo podobnie jak sępy Starego Świata, ale biolodzy doszli do przekonania, że te pierwsze są spokrewnione z bocianami, a te drugie – z ptakami drapieżnymi, ich wzajemne podobieństwo wynika zaś z podobnego trybu życia.

[134]
Tak na przykład u gibbonów, które są monogamiczne, samce i samice są tej samej wielkości; samce goryli, z typowym haremem złożonym z trzech do sześciu samic, są niemal dwa razy cięższe niż samice; natomiast średnia wielkość haremu u południowego słonia morskiego wynosi 48 żon, które ważąc mniej więcej po 50 kilogramów, wyglądają jak karzełki przy trzytonowym samcu.

[141]
Od tryumfu naukowych wyjaśnień przechodzimy teraz do jaskrawego niepowodzenia: niemożności sformułowania przez naukę XX wieku równie trafnej Teorii Długości Członka. Długość członka w erekcji wynosi przeciętnie 3,2 centymetra u goryla, 3,8 centymetra u orangutana, 7,6 centymetra u szympansa i 12,7 centymetra u mężczyzny.
W odróżnieniu od Teorii Wielkości Jąder.

[143]
Kiedy nadzy mężczyźni zniknęli z łam „Vivy”, wzrosła liczba czytelniczek, a spadła liczba czytelników płci męskiej. Najwyraźniej to mężczyźni kupowali magazyn „Viva” z powodu fotografii nagusów. Jeżeli możemy się zgodzić na to, że męski członek jest organem popisowym, to popis ten nie jest przeznaczony dla kobiet, lecz dla innych mężczyzn.
(...)
Jednak można sobie wyobrazić, jak wyglądałby członek męski, gdyby usunięto przeszkody praktyczne, a mężczyzna sam mógł siebie zaprojektować. Otóż przypominałby futerały na członki (fallokarpy), używane jako męski strój w pewnych okolicach Nowej Gwinei, gdzie prowadzę badania terenowe. Fallokarpy są rozmaitej długości (do 60 centymetrów), średnicy (do 10 centymetrów), kształtu (proste albo zakrzywione), różnią się nachyleniem w stosunku do ciała mężczyzny, kolorem (żółte albo czerwone) i dekoracją (mogą mieć kitkę włosia na czubku). Każdy mężczyzna ma garderobę złożoną z kilku fallokarpów różnej wielkości i kształtów, do wyboru na każdy dzień, zależnie od nastroju o poranku.

[145]
Cokolwiek miałoby być główną funkcją biologiczną kopulacji u ludzi, nie jest nią zapłodnienie: to tylko przygodny produkt uboczny. W dzisiejszych czasach narastającego przegęszczenia ludzkiej populacji jednym z najtragiczniejszych paradoksów jest twierdzenie Kościoła katolickiego, że naturalnym celem kopulacji u ludzi jest zapłodnienie, a metoda rytmu owulacyjnego jest jedynym właściwym środkiem kontroli urodzin. Metoda rytmu byłaby świetna dla goryli i dla większości gatunków ssaków, lecz nie dla nas. U żadnego gatunku ssaków, oprócz ludzi, cel kopulacji nie pozostaje w równie małym związku z zapłodnieniem, a metoda rytmu owulacyjnego jest równie mało przydatna do antykoncepcji.

[147]
Biolodzy spierają się obecnie o co najmniej sześć różnych teorii mających wyjaśnić pochodzenie skrytej owulacji i sekretnej kopulacji u ludzi. Ciekawe, że debata ta okazuje się testem Rorschacha na płeć i światopogląd zaangażowanych badaczy.

[309, język neomelanezyjski]
Kam insait long stua bilong mipela
(...)
Come inside long store belong me-fellow
Czyli: wejdź do mojego sklepu, zacny człowieku.

[393]
Przypomnijmy sobie tych astronomów, którzy wysłali w przestrzeń kosmiczną sygnały radiowe z Arecibo, opisując położenie Ziemi i jej mieszkańców. W swoim samobójczym szaleństwie akt ten może się tylko równać z szaleństwem ostatniego cesarza Inków, Atahualpy, który – pojmany przez zwariowanych na punkcie złota Hiszpanów – opisał im bogactwo swojej stolicy i jeszcze dał przewodników na drogę. Jeżeli rzeczywiście są jakieś cywilizacje radiowe w zasięgu odbioru, to, na litość boską, wyłączmy nasze nadajniki i starajmy się uniknąć wykrycia albo będzie po nas.
Autor spodziewa się, że kosmiczni bracia potraktują nas mniej więcej tak, jak Europejczycy rdzennych Amerykanów.

[428]
gaury i bantengi
Co? Nie słyszeliście o tych azjatyckich zwierzętach domowych, nieuki?

[598]
Ciekawe, że najbliższymi krewnymi góralków są prawdopodobnie słonie.
Góralki to stworzenia wielkości susła występujące na Bliskim Wschodzie. Dzięki zachowanym stertom budowanym przez góralki udało się zbadać zmiany roślinności wokół Petry i uzyskać wniosek, że miasto upadło wskutek całkowitego wyeksploatowania zasobów w szeroko pojętej okolicy.

[607, sonet Shelleya Ozymandias]
Podróżnik, wracający z starożytnej ziemi,
Rzekł do mnie: „Nóg olbrzymich z głazu dwoje sterczy
Wśród puszczy bez tułowia. W pobliżu za niemi
Tonie w piasku strzaskana twarz. Jej wzrok szyderczy,

Zacięte usta, wyraz zimnego rozkazu
Świadczą, iż rzeźbiarz dobrze na tej bryle głazu
Odtworzył skryte żądze, co, choć w poniewierce,
Przetrwały rękę mistrza i mocarne serce.

A na podstawie napis dochował się cało:
»Ja jestem Ozymandias, król królów. Mocarze!
Patrzcie na moje dzieła i przed moją chwałą

Gińcie z rozpaczy!« Więcej nic już nie zostało...
Gdzie stąpić, gruz bezkształtny oczom się ukaże
I piaski bielejące w pustyni obszarze”.

Bardzo trafne epitafium dla wielu ludzkich cywilizacji, które wyginęły pożerając swoje zasoby.

[607, o pierwszym zasiedleniu Ameryki]
Posuwanie się na południe znaczył dramat. Kiedy przybyli indiańscy myśliwi, zastali obie Ameryki obfitujące w wielkie, obecnie wymarłe ssaki: mamuty i mastodonty podobne do słoni, naziemne leniwce osiągające ciężar do trzech ton, podobne do mrówkojadów glyptodonty o ciężarze dochodzącym do jednej tony, bobry wielkości niedźwiedzi, koty szablozębne oraz amerykańskie lwy, gepardy, wielbłądy, konie i wiele innych.
Biedne stworzenia nie miały nawyku uciekania przed człowiekiem, bo się nigdy wcześniej nigdy z tym paskudztwem nie zetknęły.

[613]
Łącznie Ameryka Północna utraciła – w co trudno uwierzyć – 73 procent, a Ameryka Południowa 80 procent gatunków wielkich ssaków mniej więcej w tym samym czasie. Wielu paleontologów nie obwinia łowców Clovis o spowodowanie tego paroksyzmu wymierania, ponieważ nie pozostał ślad masowej rzezi – tylko tu i ówdzie kopalne kości paru porąbanych tusz. Natomiast paleontolodzy ci przypisują to wymarcie zmianom klimatu i środowiska pod koniec epoki lodowej, dokładnie w czasie, kiedy przybyli łowcy Clovis. To rozumowanie wydaje mi się trudne do przyjęcia z kilku powodów: wolne od lodu środowiska dostępne dla ssaków raczej rozszerzały się niż kurczyły, kiedy lodowce ustępowały na rzecz roślinności trawiastej i lasów; wielkie ssaki amerykańskie przetrwały już zakończenie co najmniej 22 poprzednich epok lodowych bez takiego paroksyzmu ekstynkcji; wreszcie, znacznie mniej gatunków wymarło w Europie i Azji, kiedy lodowce na tych kontynentach stopniały mniej więcej w tym samym czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz