Strony
▼
piątek, 20 listopada 2020
Gorzkie lata czyli Gli anni amari
Pisarz Mario Mieli jest postacią autentyczną, co warto podkreślić, bo w końcu zdarzają się pseudobiografie nieistniejących postaci. W oczach dzisiejszych polskich prawiczków byłby Mario tym potwornym obyczajowym marksistą, który pragnie zniszczyć podstawy tradycyjnego społeczeństwa. Mario zapewne nie byłby oburzony takim opisem i w nagrodę za jego trafność zaproponowałby ssanie kutasa. Niewątpliwie łatwo jest być skandalicznie kontrowersyjnym marksistą, kiedy pochodzi się z bogatej rodziny włoskich fabrykantów i można co chwilę podróżować do Londynu lub gdzie indziej. Tkwiąc w mentalnych ograniczeniach obywatela byłego demoludu nie jestem w stanie docenić w pełni tej analizy, która w kapitalizmie upatrywała źródeł patriarchalnej pogardy dla homoseksualistów. Do niedawna w tej pogardzie łączyli się patriarchowie wszystkich krajów, bez względu na ustrój. Sprawy gejów i wszelkich innych osób o nietypowej seksualności są w filmie łączone z prawami kobiet. Sojusz feminizmu z LGBT jest oczywiście dość naturalny, zwłaszcza kiedy ma się lewicowe przekonania, ale nie wydaje mi się konieczny, osobliwie dla feministek, którym przez taki alians tym łatwiej jest przylepić łatkę lewicowego oszołomstwa. Temat szeroki, właśnie się powstrzymałem od dalszych dywagacji, bo przecież mówimy o filmie. Nie ulega wątpliwości, że Mario umiał prowokować, że robił to dowcipnie i że był niepoprawnym idealistą, który w klasie robotniczej szukał naturalnego sojusznika w walce o prawa gejów w latach siedemdziesiątych. A kiedy w końcu związał się ze swoim Umbertem, pragnął być jedynym obiektem jego uczuć - jakże to drobnomieszczańskie i patriarchalne! - przynajmniej jeśli weźmie się pod uwagę jego wcześniejsze deklaracje o przełamywaniu zastanych wzorców. Przełamywanie może brzmi atrakcyjnie, ale w praktyce niezwykle utrudnia życie u boku kogoś takiego jak Mario, który upodobał sobie upokarzanie matki w obecności Umberta. Film sugeruje, że samobójstwa Maria mogło mieć związek z AIDS, ale to raczej zmyślenie. Miał wystarczająco wiele obciążeń psychicznych, które popchnęły go do takiego desperackiego kroku. Nie koniec na tym, bo lada dzień miała się ukazać nowa książka pisarza, obrazoburcza i nieprzyjemna dla rodziny. Czy wobec tego samobójstwo Maria było czystym przypadkiem? I jak tu nie wierzyć w teorie spiskowe...
taki sobie ten film
OdpowiedzUsuń