Strony

wtorek, 20 października 2020

Man size (Daniel Wołyniec)

Toż to prawdziwy poemat dygresyjny! Wprawdzie nie wierszem pisany, a jeśli już - to białym, ale schemat jest taki, jaki być powinien: fabuła przerywana dygresjami. W fabule Polak Danny przeżywa swoją przygodę z pornografią, która ma więcej stron ciemnych niż jasnych. Kariery w ślizgaczach (określenie autora) Danny nie pragnął, ani nie planował, ale jakoś tak samo wyszło. Autor zarzeka się na wszystkie świętości, że opowiada historię prawdziwą, ale ja nie z tych naiwnych. Co chwilę jesteśmy zachęcani, żeby coś tam w sieci obczaić, ale chyba jestem słaby w internet, bo ani filmu Wetter Offer, debiutu filmowego Danny'ego, ani aktorów porno w nim ponoć występujących nie znalazłem, nie mówiąc o samym Dannym. Aha, to ważne, Danny jest statystą, który w samych scenach seksu nie występuje. Oczywiście fajnie byłoby, gdyby powieść była rodzajem pamiętnika, ale myśl, że mamy do czynienia z kreacją autorską, jest poniekąd ciekawsza, bo wówczas moglibyśmy liczyć na kolejną powieść autora. Jeśli w tej naprawdę przelał swoje życie na papier, tfu, plik tekstowy, to już takiej drugiej nie napisze - a szkoda. A dygresje? Gdyby wyciąć fabułę, to przeczytalibyśmy traktat o pornografii pisany przez człowieka nią zafascynowanego, który widzi ją jako zjawisko wielowymiarowe i głębokie. Ponieważ podzielam tę fascynację autora, czytało mi się znakomicie. Jakże blado wypada przy tym tekst Umberta Eco, który niegdyś w zapiskach na pudełku, czy gdzie tam, zastanawiał się nad tym, jak odróżnić film porno od nie porno. Wyszło mu coś na kształt banału, czyli zależności od reakcji widza. Powinien się wstydzić, bo semiologiczna analiza Wołyńca poświęcona pornografii robi dużo mocniejsze wrażenie. Autor skończył łódzką filmówkę - w to akurat wierzę - więc potrafi. Lubimy to francuskie pieprzenie o przepływie znaczeń do i od widza, choć troszeczkę powątpiewam w specyfikę pornografii, no, ewentualnie mniej w to, że w tym przypadku bodźce są intensywniejsze i innego rodzaju niż, powiedzmy, w trakcie odbioru komedii romantycznych. Z bardziej przyziemnych uwag o porno gwiazdach (dla autora to tylko kobiety) przygnębiające wrażenie wywarła pogarda, z jaką się spotykają, najczęściej w postaci szykan, które naprawdę utrudniają życie. Co ciekawe, mężczyźni w porno heteroseksualnym nadal traktowani są na ogół jak samce alfa, którzy robią to, co lubią, i jeszcze inkasują wpływy. Inna kwestia to motywacja, by zostać aktorką porno - chodzi bardziej o tę deklarowaną niż rzeczywistą. Mało która dokonuje tego wyboru jako spełnienie marzeń (ale to się zdarza, patrz [539] poniżej), częściej chodzi o to, by mieć życie lepsze niż w przyczepie na zadupiu. W deklaracjach panie ulatują w kosmos, niektóre seks przed kamerą uważają za spełnienie idei feminizmu. W scenach, gdzie na ogół odgrywają seksualne zabawki facetów? Za to w realu już owszem - dostają za scenę ponad cztery razy więcej niż faceci. Skutek jest taki - tu przechodzę już do przemyśleń własnych - że część aktorów wybiera udział w porno dla gejów, gdzie płaci im się godziwiej. Swego czasu Sean ze studia Sean Cody opowiadał, że penetracja faceta sprawia mu przyjemność taką, jakby pieprzył dziurę w arbuzie (zmyślam z pieprzeniem arbuza, nie? - oj, żebyście się nie zdziwili). A co wtedy, gdy Sean jest posuwany, przy czym profesjonalnie utrzymuje wzwód? W każdym razie Sean w scenach porno wygląda na w pełni zaangażowanego w to, co robi - a najlepsze, że te jego opowieści z wywiadów wcale nie szkodzą, a wręcz potęgują efekt, przynajmniej w przypadku piszącego te słowa. Inny Sean, tym razem ze studia Corbin Fisher, chyba nawet był gejem i jako aktor porno mógłby mieć przed sobą znakomitą przyszłość, tyle że zmarł po zaledwie roku czy dwóch od wejścia w biznes. Podejrzewam, że zabiły go narkotyki, ale jednak także po części porno biznes, w którym narkotyki to chleb powszedni. Ciężki to moment dla studia, kiedy trzeba jakoś przejść przez żałobę, średnio pasującą do ogólnego przesłania: pieprzmy się i radujmy! „Pomódlmy się za Seana, który jak mało kto umiał wyrazić radość z dwóch kutasów w tyłku”? Co roku można poczytać o kolejnych młodo lub nieco mniej młodo zmarłych facetach z branży. Arpad Miklos, Erik Rhodes i wielu innych - ze szczególnym uwzględnieniem epidemii AIDS, która, cóż, spowodowała przymusową wymianę pokoleń. Nie ma u Wołyńca styku pornosa i Tanatosa, w ogóle porno w wersji homo dla niego nie istnieje (dlatego nie zarzuciłbym wydawnictwu uczciwości w doborze okładki). Wrażliwsi ode mnie geje zapewne byliby oburzeni użyciem przez autora określenia „pedał” zastosowanego do osoby głoszącej poglądy nieodpowiadające autorowi. Żeby mnie obrazić, trzeba się bardziej postarać. Nie mogę i nie chcę udawać, że potrafię pisać o porno dla gejów z tym znawstwem, co Wołyniec o zwykłym porno, jedynie zauważę, że temat seksualnego podporządkowania w przypadku porno homo otwiera nowe pola interpretacyjne tego zjawiska, w którym złamana zostaje zwykła rola mężczyzny. Nie chodzi tu o jakiegoś chuderlawego młodzianka (choć to motyw nierzadki), ale parędziesiąt kilo mięśni uszczęśliwionych penetracją, której właśnie doświadczają (przykłady? Jack z SC, Aiden z CF i praktycznie każdy model Kristena Bjorna, w tym Patryk Jankowski). I jeszcze to: większość heteryków nie trawi porno dla gejów i ja się im nie dziwię. Tymczasem geje mogą oglądać zwykłe porno, bo coś tam dla siebie zwykle znajdą, you know what I mean. Nieco naciągając, facet oglądający porno hetero zawsze jest trochę homo, bo w końcu chcąc nie chcąc ogląda dorodne pały i wcale mu to nie przeszkadza. Na koniec moja ostatnia obserwacja, której autor nie sformułował, choć wierzę, że mógłby ciekawie myśl rozwinąć: porno to wyznacznik człowieczeństwa. Jeśli nie wierzycie, to puśćcie swojemu psu film z ryćkającymi się kolegami i koleżankami z jego gatunku. Chyba że o czymś nie wiem...

[30]
(...) zgodnie z ulubioną maksymą Jaya Bridge’a, którą dane mi będzie usłyszeć o te kilka do kilkunastu razy za dużo, żebym mógł udawać, że mam do niej, podobnie jak on, przyjazne odczucia – jedźmy z tym koksem!
Get on with this cock(s)!
→ Dla purystów językowych: this cock lub these cocks.

[122, jeden z muzycznych przerywników]
Krzysztof Penderecki – Jutrznia II. Zmartwychwstanie Pańskie, I – Ewangelia

[141, czy trudno zgadnąć, czemu Danny miał problemy z karierą aktora?]
– Łelkam ewrybady! – Ręce Wojtka Olejniczaka w górę (notowania partii w dół). – Maj nejm is Dani end aj łont tu plej in jour mułwiz. Du ju tynk itz posibel or doncia?

[146]
Jak ci sto razy mówią „nie”, to jak ci w końcu powiedzą „tak”, masz prawo wpaść w confussion, prawda?
→ Nie, masz prawo wpaść w confusion.

[184]
Bez kontekstu seks w porno jest niezrozumiały. Bez kontekstu seks w porno jest nudny. Jest monotonny, niepociągający i pretensjonalny. Czyli generalnie wychodzi na to, że bez kontekstu seks w porno jest jak twórczość Samuela Becketta…
→ Votum separatum. Są znakomicie prosperujące studia homo, które nigdy nie kręcą fabuł (wymienione wyżej, Tim Tales, Chaos Men i inne, a Kristen Bjorn, Spielberg w porno dla gejów, też z biegiem czasu coraz bardziej odchodzi od fabuły).

[277]
(...) po czym wkracza trzeci, wywarza drzwi młotem
→ Czyli młotem robi wywar z drzwi. Gratulacje dla korekty!

[284]
Jak to ktoś kiedyś fajnie napisał: mieć dużo fanów na Instagramie to jak mieć dużo pieniędzy w Monopoly.

[312, o olewczym stosunku, nomen omen, do gwiazd porno]
Pamiętacie np, jak jessica drake (to nie mój brak szacunku, ale jej wola, żeby tak zapisywać pseudo), jedna z topowych gwiazd XXX, twarz studia Wicked, żona Brada Armstronga, leading role w większości jego filmów, oświadczyła w trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej w US, że jeden z kandydatów (domyślicie się, który) molestował ją in the past? Ktoś się tym przejął? Ktoś to w ogóle potraktował poważnie oprócz serwisów plotkarskich? A w tym samym czasie jakąś anonimową babinę w okularach, o której chuj z kulawą nogą nie słyszał, która też twierdziła, że Trump ją molestował trzydzieści lat wcześniej, to nawet, kurwa, CNN zaprosiło na wywiad na żywo, „dzień dobry, może wody, how you feel today, ma’am, proszę nam coś opowiedzieć o tym molestowaniu”.

[313]
Chcielibyście na pytanie kolegi/koleżanki z pracy, która właśnie się wam chwali, że jej dzieciak skończył Harvard z wyróżnieniem i w Dolinie Krzemowej już na niego czekają, „a twoja – pyta – czym zajmuje się twoja pociecha?”, więc chcielibyście na to pytanie odpowiadać: „och, wiesz, kręci filmy porno i och, właśnie szykuje się do sceny ganbang-bukkake, tak że jest na małej głodówce od paru dni, bo sporo będzie mieć do przełknięcia…”? Co, chcielibyście? No więc właśnie.

[317, trochę statystyk]
• 12% wszystkich stron internetowych to strony o charakterze pornograficznym. W sumie jest ich 24,5 miliona.
• 25% zapytań na internetowych wyszukiwarkach dotyczy pornografii. To oznacza 68 milionów zapytań dziennie.
• 35% ściąganych z Internetu plików ma charakter pornograficzny. Reszta to Gra o tron ;)

[326]
Warto jeszcze odnotować gościa pt. Pistol Stevens, który zdobył parę lat temu spory rozgłos, po tym jak media podały info, że został zatrzymany na lotnisku w Seattle, bo przeszukująca go funkcjonariuszka airport uznała, że ma przy sobie broń. A to nie broń była…

[351, spojrzenie na porno jako sztukę użytkową]
Pełna jedność praktyki i estetyki – oto z czym mamy tu do czynienia. Jedzonko jest zdrowie dopiero wtedy, gdy jest smaczne, ubranko jest wygodne dopiero wtedy, gdy jest ładne. Gwiazda porno działa dopiero wtedy, gdy nam się podoba. How fucking simple is that? ;)
→ Cytat dokładny, droga korekto.

[358]
Gdyby John Lennon żył w dzisiejszych czasach i miał nie po kolei w głowie, mógłby zaśpiewać o tym piosenkę – Pornstar Is A Nigger Of The World.
→ Bo żadnej chyba innej pracy nie traktuje się jak rzecz bezwartościową. Jaki frajer płaci za porno? Przyznam, byłem tym frajerem.

[400, mówi Abella Danger]
– Jeśli marzysz o tym, żeby zgwałciło cię dziesięciu facetów, to jednak bezpieczniej jest, żeby się to odbyło na planie filmu porno, prawda?

[416]
Chociaż w sumie, jeśli ktoś zrobił więcej lodów niż Algida, jak to mówili kiedyś o Jennie… [Jameson] 
→ Czy gwiazdy porno mogą występować jako autorytety od dobrego seksu? No właśnie.

[480, być może była taka scena porno...]
Jedna laska do drugiej:
Oh, fuck me, Helen! Fuck my cunt! Fuck it right now and fuck it good!
Na co druga się niespodziewanie obrusza:
– Jenny, jak możesz używać tak wulgarnych wyrazów. – Spojrzenie w stronę kamery, uśmiech w stronę kamery. – Przecież oglądają nas dzieci. :D
→ Dzieci, nie uczcie się od Jenny. Królowa nigdy nie powiedziałaby „fuck it good”, lecz „fuck it well”.

[500]
Co ciekawe, jeśli rzeczywiście potraktować porno jak narkotyk, trzeba równocześnie odnotować, że jest to jednak narkotyk bardzo szczególnego rodzaju.
→ Oczywiście, autorze - wiadomo, że obywa się tu bez substancji zewnętrznych, ale przypominam, że na tej samej zasadzie działa hazard. Akurat porno nie jest tu szczególnie wyjątkowe.

[538]
(...) jakkolwiek kręcenie ślizgaczy jest teoretycznie legalne we wszystkich stanach Stanów Zjednoczonych (a to dzięki pierwszej poprawce do Konstytucji, czyli tej o wolności słowa), tylko w dwóch z nich, Kalifornii i New Hempshire, sytuacja, w której producent płaci aktorom za uprawianie przed kamerą seksu, nie jest traktowana jako prostytucja… Tak że end of story.
→ Oraz kolejny fakap korekty :)

[539]
(...) powody bywają oczywiście różne, różniste. Alix Linx została aktorką porno, bo zawsze o tym marzyła. Do tego stopnia, że rzuciła nawet intratny job, jaki miała na Wall Street, żeby spełnić swoje marzenia… Nie no, co kto lubi, ja z tym nie mam problemu – wy macie? :)

[539, o boyfriendzie porno gwiazdy Mary Carey]
Nowy zawód, kurwa – porn allower! Co za śmieć. (Niestety to wcale nie rzadki proceder – takich gości jest więcej, nazywa się ich walizkowymi alfonsami. Cechują się tym, że namawiają swoje dziewczyny do pracy w porno, prowadzą ich kariery, załatwiają im sceny, a po wszystkim inkasują ich pieniądze).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz