Strony
▼
sobota, 1 sierpnia 2020
Cud nieznanego świętego czyli Le Miracle du Saint Inconnu
Uciekający przed policją złodziej zakopał pieniądze na szczycie pagórka w upozorowanym grobie, a kiedy po paru latach odsiadki wrócił na miejsce, ujrzał na wzgórzu islamskie mauzoleum ku czci nieznanego świętego, w pobliżu którego w nowo powstałej wiosce osiedlili się ludzie. Brzmi jak materiał na komedię, więc we wszelkich opisach film jest tak klasyfikowany. Nie da się zarzucić temu dziełu, że jest komedią, ale może by był, gdyby podłożyć śmiech w offie? Wyobraźcie sobie na przykład Siódmą pieczęć ze śmiechem w offie... Cud jest filmem udanym, bo interesująco splata niepowiązane ze sobą wątki, obejmujące oprócz złodzieja nowo przybyłego lekarza w wiosce, strażnika mauzoleum i syna z ojcem, który uparcie odmawia przeniesienia się do nowej wioski z sąsiedniej, praktycznie już wymarłej, w której spędził życie. Egzotyka jest mocna, krajobrazy pustynne, trudno pojąć, jak można przeżyć w tych warunkach i gdzie syn strażnika pędzi te kozy, skoro wszędzie dokoła jest tylko spalony słońcem kamienisty pejzaż. Jak się domyślamy, w wymarłej wiosce niegdyś dało się coś uprawiać jeszcze parę lat wcześniej. Inna kwestia to dziwna muzułmańska obyczajowość, w której obwołanie kogoś świętym jest kwestią osobistej inicjatywy, co w sumie nie dziwi, skoro nie ma muzułmańskiego papieża. Film obrazoburczy nie jest, ale na moje odczucie mógłby dotknąć co wrażliwszych muzułmanów. Na przykład tego w prostej, granatowej sukni, który tak szlachetnie wspomógł złodzieja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz