Strony

środa, 22 lipca 2020

Pralnia czyli The Laundromat

Agitka antykapitalistyczna udająca niesamowity film czy vice versa? Z tym zastrzeżeniem, że słowo „agitka” pasuje słabo, bo przesłanie jest słuszne i bardzo bym się zdziwił, gdyby ktoś niebędący ultra-neo-liberałem bronił systemu rajów podatkowych, o których opowiada film. Niechby Reagan i Thatcher sobie urządzili swoje kraje według wizji kapitalizmu à la Ayn Rand, odczekali parędziesiąt lat, a dopiero potem poprzez zwasalizowane instytucje międzynarodowe narzucali to wszędzie w świecie. Jak wiemy, tak się nie stało, odnieśli ekonomiczne zwycięstwo nad komuną, więc mieli rację, bo musieli ją mieć. Za te refleksje twórcy filmu odpowiedzialności nie ponoszą, bo poświęcają uwagę małemu wycinkowi patologicznego systemu, choć zgłaszają pretensje do szerszej diagnozy. Ciekawostką jest, że raje podatkowe to nie tylko jakieś Seszele czy Nauru (czterysta banków pod jednym adresem!), ale też stan Delaware w SZA, albo Cypr, Irlandia czy Holandia w EU. Jak dzisiaj usłyszałem, stan Floryda finansuje się niemal jedynie z podatków pośrednich, czyli z VAT-u, dlatego, żeby przeżyć, mimo pandemii muszą otworzyć handel i usługi, łącznie z Disneylandem. Konstrukcja filmu przywodzi na myśl Dziadów część trzecią, choć nie podejrzewamy Soderbergha o znajomość tego dzieła. Mamy więc serię luźno - ale jednak! - powiązanych ze sobą epizodów, z których głównym jest emerytka próbująca zrozumieć powody, dla których nie wypłacono jej odszkodowania po wypadku. Jak w Dziadach mamy modlitwę, która zostanie wysłuchana, a argumentując w pokrętny sposób powiemy, że spełniona przez samą modlącą się. W trakcie swoich żmudnych dociekań pani Ellen trafia na trop Mii Beltran, szefowej mnóstwa spółek o poważnych nazwach. Cóż to za niesamowita osoba - stwierdza Ellen, a chwilę potem poznajemy Mię i jest to jeden z lepszych dowcipów w filmie. Inaczej niż inne filmy demaskujące świat finansjery ten nie ma ambicji objaśnienia do końca mechanizmów przepływu pieniądza, a na celu ma raczej przekonanie nas o tym, że system jest celowo nieprzejrzysty, otorbionony umowami wypełnionymi małym drukiem i siecią niemożliwych do rozwikłania zależności między spółkami, w której skinieniem palca można z papieru wartego miliony zrobić świstek na parę dolarów. Film polecam gorąco, co robię rzadko, choć niewątpliwie można się przyczepić do tego i owego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz