Strony

środa, 29 lipca 2020

Eurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga czyli Eurovision Song Contest: The Story of Fire Saga

Ale to słaby film, mówili, kiedy sugerowałem, żeby obejrzeć. To nawet lepiej, kiedy zaczyna się oglądać bez większych oczekiwań. Rosną szanse na miłą niespodziankę, która się tu wydarzyła, choć szału nie ma. Z omówienia Raczka dowiedziałem się, że to nie jest szydera z Eurowizji, że Ferrell ma żonę Szwedkę, dlatego złapał bakcyla i od paru lat regularnie jeździ na finały. Różni się więc od typowego Amerykanina, który Eurowizji nie ogląda, a jeśli już, to wyłącznie dla beki. Na moje wyczucie w Polsce Eurowizja ma status bliski disco polo - nie wypada w towarzystwie mówić, że się lubi i ogląda. Otwarcie przyznam, że lubię i oglądam, ale nie bezkrytycznie. W każdym finale znajdzie się coś znakomitego, fajansiarskiego i dziwacznego, ale trzeba się choć trochę zaangażować, żeby to zobaczyć. Fire Saga, (fikcyjny) islandzki duet, dostał się do finału po serii niezwykłych zbiegów okoliczności, które pochłonęły wiele ofiar w ludziach - nieźle jak na komedię. Rokowania na sukces zespołu są marne, ale sukces w tej czy innej postaci będzie - razem z przesłaniem, że nieważne, czy wygrasz, ważne, że jesteś autentyczny i dajesz z siebie wszystko. W swojej recenzji Raczek nie podkreślił wyraźnie tego, że jednak jest w tym filmie mocna kpina, a jest to kpina z Rosjan. Faworyt Alexander jest rosyjskim nowobogackim, w języku świata powiedziano by o nim flaming homosexual, ale, jak sam mówi, w Rosji nie ma ani gejów, ani lesbijek, ani żadnego LGBT. Podobnie jak w wielu gminach w Polsce. Temat mniejszościowej orientacji seksualnej nie jest u Raczka dominujący, i dobrze, choć dość nieoczekiwanie pojawił się w omówieniu innego filmu w charakterze poruszającej pointy. Jak mówił filozof, o czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć. Czasem warto pomilczeć nawet o tym, o czym mówić by się dało. Coś czuję, że mocno mnie zniosło z kursu przy okazji komedii, która nie ma wobec widzów wygórowanych oczekiwań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz