Strony

niedziela, 19 kwietnia 2020

Trochę z książki, trochę z serialu (Paragraf 22, odcinek 1)

Cytat pochodzi z książki, w serialu jest trochę skrócony i mniej dramatyczny. Nie ma to jak postkoitalna dysputa teologiczna.

— I nie mów mi, że Bóg działa w sposób dla nas niepojęty — mówił Yossarian nie zwracając uwagi na jej protesty. — Nie ma w tym nic niepojętego. On nie działa, On się nami bawi. Albo w ogóle o nas zapomniał. Taki jest ten Bóg, o którym tyle mówicie: ciemny chłopek, niezdarny fuszer, bezmyślny, zarozumiały, nieokrzesany ciemniak. Dobry Boże, ile szacunku można żywić do Najwyższej Istoty, która uważała za niezbędne włączyć do swego boskiego planu stworzenia takie zjawiska, jak flegmę i próchnicę zębów? Cóż, u licha, powodowało Jego spaczonym, złośliwym, skatologicznym umysłem, kiedy pozbawił starych ludzi kontroli nad stolcem? Po co, u licha, stworzył ból?
— Ból? — Żona porucznika Scheisskopfa ze zwycięską miną rzuciła się na to słowo. — Ból jest objawem pożytecznym. Ból ostrzega nas o niebezpieczeństwie.
— A kto stworzył niebezpieczeństwa? — spytał Yossarian i roześmiał się zgryźliwie. — Tak, rzeczywiście okazał nam wielką łaskę obdarzając nas bólem! Dlaczego nie może ostrzegać nas za pomocą dzwonka albo któregoś ze swoich chórów niebiańskich? Albo układu zielonych i czerwonych neonowych lampek pośrodku czoła? Każdy znający się na rzeczy producent szaf grających potrafiłby to zrobić. Dlaczego więc On nie mógł?
— Przecież ludzie wyglądaliby śmiesznie z czerwonymi neonami na środku czoła.
— Teraz za to pięknie wyglądają, kiedy wiją się w agonii albo leżą otępiali od morfiny, prawda? Cóż to za kolosalny, nieśmiertelny partacz! Kiedy się pomyśli o Jego potędze i możliwościach, jakie miał, aby zrobić coś naprawdę dobrego, a potem spojrzy na ten bezmyślny, odrażający bałagan, jakiego narobił, Jego nieudolność musi zdumiewać. Premii to on za to nie dostał. Przecież żaden szanujący się przedsiębiorca nie przyjąłby takiego fajtłapy nawet na magazyniera!
   Żona porucznika Scheisskopfa pobladła nie wierząc własnym uszom i wpatrywała się w niego przerażona.
— Lepiej nie mów o Nim w ten sposób, kochanie — ostrzegła go ściszonym głosem z przyganą i niechęcią. — Może cię za to ukarać.
— A czy nie dość mnie już karze? — parsknął Yassarian z odrazą.
— Nie, to nie powinno Mu ujść na sucho. Stanowczo nie można Mu puścić płazem wszystkich tych nieszczęść, jakie na nas sprowadził. Kiedyś będzie musiał mi za to zapłacić. Wiem nawet kiedy. Na Sądzie Ostatecznym. Tak, wtedy znajdę się tak blisko Niego, że będę mógł schwycić tego ćwoka za kark i...
— Przestań! Przestań! — krzyknęła nagle żona porucznika Scheisskopfa i zaczęła walić go nieudolnie pięściami po głowie. — Przestań.
   Yossarian zasłonił się ramieniem, pozwalając jej przez kilka sekund wyładowywać kobiecą furię, po czym chwycił ją za przeguby i łagodnie, ale stanowczo posadził z powrotem na łóżku.
— Dlaczego, u diabła, tak się denerwujesz? — spytał ze zdziwieniem, skruszony i rozbawiony zarazem. — Myślałem, że nie wierzysz w Boga.
— Nie wierzę — powiedziała wybuchając gwałtownym płaczem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz