Strony

poniedziałek, 30 marca 2020

Przedszkolanka czyli The Kindergarten Teacher

Szara pizza codzienności,
ona i sześć prozaicznych nóg,
a tam, w żółtej nieruchomości,
Anna, o której rozmyśla Bóg.

Metr nad ziemią chłopięcy głos,
to nad nim Muza się pochyla.
Nie jesteś Anną – oto cios
dla przygniecionej przez motyla.

Od czasu do czasu miło jest dać upust swojej grafomanii. Przedszkolanka nie jest filmem wartym porządnego wiersza. Tytułowa bohaterka Lisa w swej fascynacji pięcioletnim poetyckim geniuszem posuwa się zdecydowanie za daleko. Jak zauważył Barańczak, najlepszy rym do „poezji” to „nie zji”, więc nie dziwimy się ojcu Jimmy'ego, że mało jest przejęty wyjątkowym talentem syna, który przez Lisę porównywany jest do Mozarta. Tu jest pewien szkopuł, bo o ile jestem w stanie uwierzyć w muzycznie lub plastycznie wybitne dziecko, to samo w literaturze wydaje mi się skrajnie nieprawdopodobne. Janie Kochanowski, bardzo mi przykro, ale tę twoją „Safo słowiańską” też między bajki wkładam, w których Orszulka z Jimmym o sobie nawzajem poematy układają. I wiedzie im się jak w wierszu Koralowa zatoka Różyckiego.

Kiedy zacząłem pisać, nie wiedziałem wcale,
że się przez to tak szybko stanę tak bogaty,
że kupię sobie wyspę i będę tam latał
piętnaście razy dziennie, że będą mi fale

przynosiły butelki, że w falach nerwale
będą jadły mi z ręki, że piątą część świata
obejmie moje państwo, że zamiast wypłaty
będę przynosił muszle, że budząc się ranem

będę znajdował w łóżku szlachetne kamienie
i nic nie będzie po mnie widać. I kieszenie
będę miał wciąż dziurawe, będę z wami siadał
przy stole tak, jak zwykle, a moje kobiety,

dzieci, zwierzęta, ziemie przede mną w powietrzu
będą tańczyć, wznosić się, to znowu opadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz