Strony

niedziela, 3 listopada 2019

Niedorajda, czyli co nam radzą poradniki (Michał Rusinek)

Po przeczytaniu Co w drókó piszczy Kerna musiałem nieco odchorować, bo śmiech to zdrowie, ale jego nadmiar powoduje osłabienie ogólne, a najbardziej strun głosowych. Warto czasem poćwiczyć śmiech bezgłośny na takie okazje. Dobrze, że nie mam zwyczaju turlania się, choć zdarza mi podczas śmiechu się trząść tułowiem w pozycji leżącej, ale łóżko mam niezłe, bo wytrzymało. Rusinek aż takich komplikacji u mnie nie spowodował, ale nie twierdzę, że jest on w zestawieniu z Kernem niedorajdą. Ja też już nie jestem tym czytelnikiem Kerna, bo upłynął szmat czasu od tej pory, chociaż wydaje się, że to tylko strzęp ścierka. Poradniki, o których pisze autor w tytule, należy rozumieć szeroko, a miejscami lepiej przestać rozumieć, bo w przeciwnym razie za poradnik należałoby uznać nie tylko rozmaite wynurzenia z czeluści internetowych, ale i ogłoszenia o kupnie i sprzedaży, jak również treść tatuaży. Marty Gessler przyszłości być może będą odsłaniać uda, aby ukazać przepis na pierogi ruskie à la tyrolienne, a teraz musi nam wystarczyć to po chińsku.

[247, Jak podrywać]
„Uważam, że świat idei Platona, podmiot transcendentalny u Kanta i trzeci świat Poppera mają ze sobą coś wspólnego” – też tak uważamy.

„Hej, ty też jedziesz tym pociągiem?” – to także zdanie, które każe odbiorczyni zadać sobie pytania natury filozoficznej i od razu sytuuje dalszą konwersację na planie filozofii języka oraz logiki. Chyba że rzeczona odbiorczyni uzna nadawcę za kretyna.


[418, Jak sprzedawać]
„Oddam za Milkę najchętniej wszystko”
Ten ostatni przykład brzmi szalenie dramatycznie. Nie wiemy, czy istnieje uzależnienie od czekolady, ale sugerowalibyśmy ogłoszeniodawcy wizytę u psychologa.

[614, Jak być inteligentem]
Prokrastynacja – ulubiona czynność tych, którzy zamiast realizować → Projekty, chodzą do kawiarni i gadają o projektach. To właśnie dzięki prokrastynacji projekty często pozostają w poprawnej znaczeniowo sferze projektów.

[832]
Ha, ha, ha.
Polemika z autorem: słownik dopuszcza śmiech w tej szacie ortograficznej, ale ja lansuję śmiech „cha, cha, cha”, bo „ha” pasuje mi raczej do sytuacji trudnych: „ha, trudno!”.

[1056, Jak przetrwać]
Zrób płot z moczu – brzmi to dość tajemniczo, więc przeczytajmy rozwinięcie tytułu: „obsikanie drzew wokół pomoże oznaczyć twój teren, powstrzymując potencjalnie groźne bestie od penetracji”. Znów mamy wrażenie, że to porada dla właścicieli ogonów. Zastanawia nas natomiast brawurowa decyzja tłumaczy, by posłużyć się dość dwuznacznym słowem „penetracja”. Freud się kłania.
Mnie natomiast natychmiast stanęła przed oczyma survivalowa niewiasta obsikująca drzewostan z lęku przed penetracją.

[1829, Jak czytać nagłówki]
„Pokłócili się o wybór imienia dla dziecka. Jedna osoba nie żyje, siedem odniosło obrażenia” – Jesteśmy pod wrażeniem. Zwykle to rodzice wybierają imię dla dziecka. W tym przypadku w dyskusję włączyli się, jak mniemamy, dalsi krewni, znajomi lub sąsiedzi.

[1861, Jak czytać nagłówki]
„Kudowa-Zdrój. Do konkursu zgłosiła się tylko jedna osoba. Zajęła trzecie miejsce” – Nie interesuje nas, co to był za konkurs. Jesteśmy pod wrażeniem bezkompromisowości jurorów. Widocznie na inne miejsca osoba ta nie zasługiwała.
Przynajmniej o tyle dobrze, że nie ex æquo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz