Strony

niedziela, 29 września 2019

Sarenki w Teatrze Ludowym

Kiedyś dostałem piątkę z polskiego za wypracowane o teatrze absurdu. Mogę więc obsadzić się w roli eksperta, nieprawdaż. Teatr to sceniczna adaptacja dramatu (lub rysunków Mleczki), a dramaty dzielimy zasadniczo na tragedie i komedie. Nie od rzeczy jest sobie przypomnieć, czym jest dramat, sięgam do źródła i czytam:
Dramat - jeden z głównych rodzajów literackich prezętujący działania i wypowiedzi przedstawionych postaci.
Bardzo dobże to ujęli, bo w takiej Lalce postaci nie działają, są po prostu popsute i pies z kulawą nogą nie wspomina, że o czymś do kogoś mówią. Jeśli istnieje teatr absurdu, to oczywiście wyróżniamy podgatunki: komedie absurdu i tragedie absurdu. Sarenki zaliczają się do tych pierwszych - ku naszemu zawodowi, bo od lat pragniemy obejrzeć melodramat absurdu. Dlatego niespecjalnie wciągnęła nas historia dwóch panów w Brnie, dyrygenta z klapiącymi powiekami i kierowcy malucha z lękiem wysokości, gdy ma głowę powyżej metra osiemdziesiąt, wsiadających do windy, w której leży goły urzędnik skarbówki triste post coitum, a kiedy wychodzą na piątym piętrze, spotykają jeszcze wynalazcę, który leży znokautowany przez matkę po próbie ciosu karnego w boksie, jego najnowszego pomysłu. Potem pojawiają się dżinny w postaci sarenek i spełniają każdemu po jednym życzeniu. Lepiej wtedy nie mówić: no zabij mnie, nie wiem, czego sobie mam życzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz