Strony

poniedziałek, 15 lipca 2019

Sex, Politics & Cocktails

Z trzech członów tytułu jeden jest doczepiony na siłę w charakterze wabika – i nie chodzi o seks! Że polityka jest bardziej sexy od seksu, wiemy od dawna i ciągle się w tej opinii utwierdzamy, skoro niedawno „brexit” wyprzedził „sex” w brytyjskim guglu. Brak polityki wynagradza nam pełny półprofesjonalizm tej produkcji, co byłoby wstępem do marudzenia, ale tę pokusę odrzucam precz, bo film mnie parę razy rozbawił, co nie zawsze się udaje wysokobudżetowym produktom komediowym z Hollywood. Sebastien jest początkującym filmowcem, więc bierze wszystko, co mu się nawinie, nawet jeśli ma to być zrobienie dokumentu o związkach gejów. Ach, byłbym zapomniał, film jest z roku 2002, wtedy nie było dzisiejszej otwartości na te tematy. Wchodzi więc Sebastien w mało sobie znane środowisko i mamy okazję przyjrzeć się paru postaciom. Nie chodzi tylko o to, żeby odróżnić „Mr. Right” od „Mr. Right Now”, jak głosi zwiastun, ale też o różne drogi do odkrycia swojej seksualności, a wszystko w lekkim tonie i w rekreacyjnym kolorycie z bananem w roli kochanka, dodajmy: analnego. W ramach refleksji dostajemy sugestie, że może nie warto trzymać się zasady, że pierwszy seks po trzech miesiącach randkowania, że będąc grubo trzydziestce lepiej odpuścić sobie tego faceta, co ustalił górny limit wieku na dwadzieścia pięć, a na koniec – że jeśli zaczyna się akcja w trójkącie, to pośpiesz się z rozbieraniem. Sebastien znajdzie sobie faceta, tego byliśmy pewni, ale to mało, bo znalazł księcia z bajki, smagłego i dzianego. A potem go objął tak mocno, jak amant ekranów i scen... Rozmarzyłem się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz