Strony

sobota, 29 grudnia 2018

Io c'è czyli Just Believe

Obejrzałem to w czasie dłuższego lotu. Warunki do oglądania przeciętne, więc wybrałem film z napisami, bo to lepsza opcja w hałasie. Na razie Lufthansa nie rozpieszcza nas polskimi napisami. Czy to jakaś nowa reguła, że komedie francuskie są defunesowo głupkowate, a włoskie starają się udawać, że nie są komediami? Przyznam, że historyjka ma potencjał. Massimo odziedziczył po tatusiu pensjonat, ale coraz gorzej mu idzie, więc widząc działalność domu pielgrzyma prowadzonego przez zaradne zakonnice, postanawia założyć swoją religię, aby korzystać z niekończących się wakacji podatkowych. Do biznesu zaprzągł nowego męża swojej byłej żony, któremu zależy na powodzeniu Massima, bo żyje z alimentów płaconych żonie. Wymyślają religię, która w zasadzie ma już nazwę, choć mało kto przypisuje temu charakter religijny: egoizm. Ja jestem bogiem, każdy z nas nim jest. Typowe zagranie jest takie, że ludzie się przyłączają i zaczynają brać to serio. I robi się strasznie poważnie jak na komedię. W Polsce podobno mieliśmy gang, który podszył się pod związek wyznaniowy i sprowadzał towary zwolnione z VAT-u. Mieliśmy? Mamy nadal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz