Strony

środa, 23 maja 2018

Czy agnostycyzm ma sens?

Ma i nie ma, zależy jak go rozumieć. Każda dyskusja powinna być poprzedzona wyjaśnieniem pojęć. W tym przypadku wymienię parę konkurencyjnych możliwości (nie twierdzę, że wyczerpałem listę możliwych znaczeń). Agnostycyzm to:
  1. wstrzymywanie się od przesądzania o prawdziwości twierdzenia z powodu braku przesłanek za jego przyjęciem lub odrzuceniem,
  2. wstrzymywanie się od przesądzania o prawdziwości twierdzenia o istnieniu Boga z powodu braku przesłanek za jego przyjęciem lub odrzuceniem,
  3. twierdzenie, że nigdy nie było, nie ma i nie będzie wystarczających przesłanek za przyjęciem lub odrzuceniem hipotezy o istnieniu Boga.
Zastrzeżenie: chodzi o rzecz jasna o twierdzenia falsyfikowalne, czyli możliwe do odrzucenia. Punkt 3 jest dość mocnym stwierdzeniem, a każdy, kto tak twierdzi, powinien być zapytany dlaczego. Jeśli odpowiedź jest: „bo takie jest moje głębokie przekonanie”, to ja w ten sam sposób mogę uzasadnić twierdzenie przeciwne i cześć, po sprawie. A jeśli uzasadnienie jest inne, to chętnie je poznam i wejdę w dyskusję. Ateistą można być z powodów głupich lub rozsądnych, a w tym drugim przypadku punkty 1 i 2 są jak najbardziej do przyjęcia. Na pytanie, czy prawdziwa jest hipoteza o istnieniu Boga, uczciwy ateista odpowie, że nie wiadomo. A na pytanie, czy wierzysz w Boga, uczciwie odpowie, że nie, podczas gdy agnostyk próbujący się od tego pytania uchylić powołując się na 2 będzie kombinatorem, bo na to pytanie każdy zna odpowiedź. Zna? No właśnie, tu mamy pewien problem, bo jeśli ktoś pyta o Boga, to nie chodzi o abstrakcyjnego „nieruchomego poruszyciela” lub niepoznawalny arystotelesowski Absolut, ale konkretną objawioną wersję Boga. Wymigiwanie się od odpowiedzi, czy wierzysz w katolicką wersję Jezusa lub wahabickiego Allaha, jest po prostu śmieszne. Uczciwie przyznam, że wśród denominacji chrześcijańskich jest taka, w której uznaje się Jezusa za człowieka i tylko człowieka, ale z bardzo ważnym przesłaniem. Pomińmy chwilowo opinię filozofa G.H. Smitha, że nauki Jezusa nie zasługują na nic więcej, niż pobieżny rzut okiem. W tego rozwodnionego Jezusa nadal nie wierzę, bo w przeciwnym razie, będąc konsekwentnym, powinien aktywnie angażować się w to wyznanie. Agnostycyzm w sensie 1 jest jednak często dobrym uzasadnieniem, aby oddalić pytanie, czy wierzę, że coś jest prawdą. Do dziś matematycy nie wiedzą, czy istnieje przestrzeń niezmiennicza (pomijam szczegóły). Głupio mi jakoś deklarować wiarę w to, czy istnieje. Gdyby jednak wyznawcy przestrzeni niezmienniczej organizowali co tydzień spotkania, na których by się utwierdzali w wierze w przestrzeń niezmieniczą i potępiali niewierzących, to wtedy stanowczo powiedziałbym, że nie, nie wierzę w przestrzeń niezmienniczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz