Strony

piątek, 16 marca 2018

Naukobzdury widziałem (na żywo)

Wykład Boguszewskiego można obejrzeć na jutubie, ale na żywo zawsze lepiej. Tym bardziej, że można spotkać się z żywą reakcją publiczności w postaci jednej pani, która zakłócała prezentację krzykami, a w pewnej chwili ostentacyjnie się wydaliła. Jak zrozumiałem jestem przedstawicielem ciemnoty, która nie potrafi otworzyć się na niekonwencjonalne metody leczenia i nie dostrzega spisku środowisk medycznych i farmaceutycznych. Metoda naukowa jest zawsze podejrzana, bo przecież wiadomo, że nauka wielokrotnie zmieniała swoje tezy, więc dlaczego mamy jej wierzyć? Zgoda, ale nie mamy nic lepszego, a sam sceptycyzm wbudowany w naukę skłania mnie do wiary w jej ustalenia. Bo jeśli chodzi o „medycynę alternatywną”, nie ma w niej żadnego sceptycyzmu, za to są prawdy podawane odgórnie przez ludzi oświeconych. Dawno temu fizyk Sokal ośmieszył nauki społeczne publikując w uznanym czasopiśmie swój bełkotliwy artykuł (przy okazji odkryłem polskie dokonanie na tym polu 😁). Sokal może się poczuć mniej pewnie, jak zobaczy, że mniej lub bardziej automatycznie generowane bełkoty są serio brane pod uwagę we współczesnym świecie nauki i to w jej „ścisłym” wydaniu (Davis, Bartneck). Uczony Vamplew, informatyk z Australii, otrzymał zgodę na publikację „Get me of your fucking mailing list”, ale tym razem chodziło o czasopismo, które nie posyła tekstów do recenzji, za to pobiera opłatę za opublikowanie. Jasne jest, że tego rodzaju czasopisma, zwane predatory journals, nie mają najmniejszego interesu w tym, żeby rzetelnie sprawdzać teksty przed publikacją. Wiele z takich czasopism ochoczo zaprosiło zmyśloną przez Polaków Annę O. Szust do swoich komitetów redakcyjnych, nawet na stanowisko redaktora naczelnego, pomimo że nie miała ona żadnego dorobku naukowego. Więcej mistyfikacji tutaj. Pośmialiśmy się z nauki, to teraz przejdźmy do pseudonauki. Ubodzy duchem, którzy wmawiają nam, że Ziemia jest płaska, są w gruncie rzeczy nieszkodliwymi maniakami, ale szarlatani, którzy propagują pseudomedycynę są naprawdę szkodliwi, bo mają krew na rękach, jak w przypadku pewnej kobiety „leczonej” ziołami, która zapadła na uleczalnego raka piersi, a kiedy w końcu trafiła do szpitala, śmierć była nieunikniona. Mam wśród znajomych osoby wierzące w homeopatię i zapewne pamięć wody. Co się dziwić, jedna pani doktor niedawno opowiadała banialuki o strukturze wody w TVN. Spodobała mi się klawiterapia, czyli „antropocybernetyka w psychogennym biocybernetycznym warunkowaniu submolekularnym”, co sprowadza się do szurania gwoździami po skórze. Leczy wszystko, nawet SM i AIDS. Jeśli poddamy się działaniu biosferomierza to mamy szansę na zsynchronizowanie półkul mózgowych, polaryzację naszej biosfery, siedem pieczęci doskonałości duchowych, a nawet zrozumienie lewitacji. Szkoda, że tylko zrozumienie, bo ja wolałbym samą lewitację. Kwiatkowi podobały się „uwolnienia egipskie”, które potrafią „uwolnić człowieka od negatywnych energii, fatum, złej passy, nałogów, chronią przed wpływem nieprzychylnych ludzi i pomagają w rozwiązaniu problemów związanych z pieniędzmi, biznesem, związkami partnerskimi”. Na poniższym diagramie widzimy jak za pomocą skaningowej diagnostyki termoregulacyjnej (STRD) ustalić co nam psychicznie dolega. Mnie chyba wszystko dolega.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz