Strony

niedziela, 19 listopada 2017

Suburbicon

Przenosimy się do wspaniałych lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia w SZA. W jednej z pierwszych scen listonosz puka do drzwi domu na osiedlu Suburbicon, w progu wita go czarnoskóra kobieta. Mam przesyłkę do pani Meyers - oznajmia listonosz. Tak, ja jestem panią Meyers - odpowiada kobieta, a po minie listonosza zgadujemy, że oto stało się coś niewyobrażalnego. Już w wkrótce oburzeni biali mieszkańcy porządnego przedmieścia zaczną nękać swoich czarnoskórych sąsiadów, w ujęciu twórców - na sposób mocno karykaturalny. Jest to temat poboczny, choć istotny dla fabuły. Możemy sobie porównać, co się dzieje w domu obok zamieszkałym przez porządnych białych ludzi, pana Gardnera, jego żonę, syna i siostrę żony. Nadchodzi wieczór, dziwni bandyci nachodzą dom Gardnerów - dziwni, bo nie widać po nich chęci złupienia domu, za to usypiają domowników eterem. Po tym zabiegu umiera żona, mamy więc pierwszego trupa, a nikt, kto oglądał Fargo Coenów, którzy są scenarzystami, nie zdziwi się obrotem spraw. Jakby to ujęła noblistka, wkrótce potem zaczyna się mordownia, która rozsadza ramy artystycznej kompozycji. Przesadzam tutaj trochę, ale mam powód, bo zdecydowanie dłużej chciałbym cieszyć oko agentem ubezpieczeniowym. Śpieszmy się kochać agentów, tak szybko odchodzą... [X]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz