Strony

środa, 6 września 2017

Jasna noc czyli Nachthelle

Zacznijmy od znajomej Małgorzaty (imię zmienione), która w latach dziewięćdziesiątych miała bywałego w świecie chłopca ze znajomościami wśród obywateli krajów zachodnich. Każdy z nich w owym czasie był uważany za krynicę prawdy i piękna, choć po inwazji podpitych Angoli w Krakowie już od dawna tak nie myślimy. Koleżanka Dunka poleciła Małgorzacie film Orlando opisując go jako piękne, życiowe dzieło. Zachęcona Małgorzata film wypożyczyła, a w trakcie oglądania oczy robiły jej się z minuty na minutę coraz bardziej okrągłe. W rozpaczliwej próbie odnalezienia sensu dotrwała do piosenki finałowej, licząc na to, że dzięki niej film stanie się dorzeczny. W ramach mrocznego dowcipu mam zamiar polecać Jasną noc jako piękny, życiowy film. A tych, którzy z takim nastawieniem zaczną to oglądać, będzie trzepać jasna cholera. Ponieważ twórcy zaszaleli z mistycyzmem i niejednoznacznością, w jakimkolwiek omówieniu treści filmu w każdym zdaniu należałoby dopisać: „albo i nie”, „albo tak się im wydawało”, względnie „albo to był ich sen”. Anna ze swoim młodszym od niej facetem, Stefanem, przybywa do wioski swojego dzieciństwa w byłym DDR, która to wioska jest w stanie likwidacji wobec ekspansji kopalni odkrywkowej. Domem zajmował się Bernd, jej dawny chłopak z czasów szkolnych, który teraz też ma chłopaka, Marka. Oprócz tej czwórki w wiosce jest tylko jedna starsza pani w sklepie. Na razie jest ślicznie, realistycznie, a za chwilę mamy nogi na przemian czyste i ubłocone. Mistyczną chatkę, która jest wyrzutem sumienia Anny za spowodowanie samobójstwa kolegi w liceum. Rozdwojenie Anny, po którym jedna z nich cofa się w czasie i ogląda wydarzenia z ostatnich dni z nowej perspektywy, obserwując niespodziewane zainteresowanie Stefana Markiem. To odświeżające spojrzenie jest udanym pomysłem, ale nie w tym sosie. Żeby było śmiesznie, Marc jako jedyny zauważa, że Anny są dwie, ale to dla niego całkiem normalna rzecz, on ma doktorat z psychologii. Obejrzyjcie ten piękny, życiowy film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz