Strony

niedziela, 6 listopada 2016

Paryż 05:59 czyli Théo et Hugo dans le même bateau

Nie zgodzę się, że jest to film o miłości od pierwszego pieprzenia. Zanim Théo przeleciał Hugo w erotycznym klubie dla gejów, przyglądał mu się intensywnie nawet wtedy, gdy przyklejali się do niego inni faceci. I udało mu się, bo w pewnym momencie nikt się Hugo nie zajmował, więc doszło do głębszego kontaktu, zaiskrzyło, po czym chłopcy wyszli z klubu. Czasu nie mierzyłem, ale wyglądało na to, że historia toczy się w czasie rzeczywistym, czyli filmowe pięć minut równa się pięciu minutom akcji. Nawet się trochę dzieje, a główny dramat polega na tym, że jeden z chłopców jest nosicielem HIV, a penetracja odbyła się bez gumki, chociaż tuż obok na ścianie zainstalowany był dozownik kondomów. Kiedy to wychodzi na jaw, film zamienia się w instrukcje postępowania na wypadek możliwego zarażenia: trzeba niezwłocznie udać się do szpitala, zgłosić RKS (ryzykowny kontakt seksualny), broń Boże nie używać komórek na sali przyjęć (łot!?) i być przyjętym przez młodą i sympatyczną lekarkę, która wypisze receptę na leki zapobiegające namnażaniu się wirusa i z uśmiechem będzie patrzyła, jak połykamy tabletkę zagryzając ją magdalenką. W tle oglądamy zalążek pogłębiającego się związku między chłopcami, który momentami jest na krawędzi zerwania, ale raczej powinno się im udać, skoro w końcowych partiach mamy coś w rodzaju dytyrambu na cześć genitaliów Théo w wykonaniu Hugo. Twoje sutki. Twój brzuch. Lubię twojego fiuta. Jest taki piękny. Nie wiem, jak to opisać, ale podoba mi się. No cóż, nie jest to Pieśń nad pieśniami. Dodajmy, że członek jest dorodny, widoczny dość wyraźnie, choć nienachalnie, co można zobaczyć na unikatowych gifach, jakie dołączam, które celowo pomniejszyłem, żeby nie było, że.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz