Strony
▼
środa, 20 lipca 2016
Anna Zalewska, czyli postmodernizm prawicy
Zacznijmy od tego postmodernizmu, który jest jak ta romantyczność z wiersza Słowackiego. Żaden nic nie odpowiedział, żaden bowiem nic nie wiedział. Przyjmijmy za uczonym Saadem, że jednym z zasadniczych założeń postmodernizmu jest względność prawdy, nie ma faktów, są tylko opinie, a te są zmienne niczym kobieta, wietrzna istota i kurek na kościele. W tym sensie postmodernizm jest groteskowo niebezpieczny, bo skoro ustalenia nauki są opiniami, to kruszy się fundament naszej cywilizacji. I choć to tylko taka moja opinia, wolałbym, żeby budowniczowie mostów i konstruktorzy samolotów nie byli postmodernistami. Dorzuciłbym też ministrów edukacji narodowej. Biedni ministrowie muszą umieć wypowiedzieć się na każdy temat, od biedy można by zapytać, po jaką cholerę powinna minister Anna Zalewska wypowiadać się na temat pogromu kieleckiego u Olejnik. Ale jak rozmowa już zeszła na ten temat, to w wykonaniu pani Zalewskiej obejrzeliśmy pokaz pięknej, postmodernistycznej gimnastyki umysłowej, aby nie przyznać, że pogromu dokonali Polacy. Królowa z drugiej strony lustra chwaliła się Alicji, że przed śniadaniem mogła uwierzyć w sześć niemożliwych rzeczy, a ja po kolacji nawet zdołałem się przekonać, że użyty przeze mnie w tytule termin „prawica” ma sens. Anna Zalewska ze swoim postmodernistycznym umysłem może uwierzyć w cokolwiek, co tylko jej się spodoba. Proponuję za to podziw dla niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz