Strony
▼
niedziela, 5 czerwca 2016
Mniejsi ateiści wyśmiewają feminizm
Chętnie usłyszałbym pogadankę Jacka Tabisza na temat feminizmu na wzór tej o islamie. W Polsce jesteśmy sto lat za Afroamerykanami, więc mam powody sądzić, że polski feminizm nie rozwinął się równie ciekawie co feminizm zachodni. Skoro jednak Agnieszka Graff pisała, że dobrze, iż gender jest ideologią, to można zacząć się niepokoić. Widzę pewną wartość w gender studies jako zobiektywizowanym - na tyle, na ile się da - opisie ról społecznych w zależności od płci, ale jaką ideologię można na tym zbudować? Chyba że przez ideologię rozumieć zestaw pewnych argumentów na tej zasadzie, zgodnie z którą mówimy o nowej filozofii wypieku ciasta, innowacyjnej logistyce parzenia kawy lub przełomowej strategii nakładania papuci. Czym jest feminizm? Zaryzykuję definicję taką, że jest to dążenie do usuwania nierówności wynikających z różnicy płci. Nierówności mogą mieć inne źródła, rasowe lub etniczne, tym feminiści się nie musza zajmować i wcale to nie oznacza, że są ślepi na krzywdę innych, że są rasistami lub ksenofobami - nie da się po prostu zajmować wszystkimi nieszczęściami świata, choćbyśmy chcieli pobiec na pustynię z łyżką wody. Definicja wymaga doprecyzowania: nierówności powinny być wskazana konkretnie, a mechanizm ich funkcjonowania precyzyjnie zdemaskowany. Jeśli w naukach ścisłych mamy zdecydowanie większy udział mężczyzn niż kobiet, to możemy podejrzewać, że dochodzi do dyskryminacji. Do tej pory nikt nie potrafi tego rzetelnie wyjaśnić, a argumenty o „dyskryminacyjnej postawie środowiska” lub „patriarchalnej niechęci” pozwalam sobie spuścić w klozecie. Za to przedsięwzięcie pod tytułem „Młode kobiety w matematyce dyskretnej” jest esencją seksizmu, z którym rzekomo feminizm walczy. Gdyby zorganizowano konferencję „Starsi, biali mężczyźni w mechanice kwantowej”, to zapewne spotkałaby się w świecie z szerokim, histerycznym odzewem. I słusznie. „Młode kobiety” dobrze przybliżają ducha patologii, ku której ciąży współczesny feminizm. Jeśli sto lat temu sufrażystki walczyły o prawa wyborcze kobiet, to miały dobrze zdefiniowany cel i słuszne pretensje. Ale o co chodzi facetce, która mówi, że propagujący naukę sieciowi sceptycy są gorsi od autorów pogróżek gwałtu, bo ci drudzy mówią otwarcie, a pierwsi co? Przewrotnie odwracają uwagę od problemu? Niejaki Aron Ra jest krytykowany za przytaczanie słownikowej definicji feminizmu i jego obrony na tej podstawie. Definicja jest zbieżna z moją, tyle że niekoniecznie z tą, którą sformułowaliby feminiści. Jedna z nich na pytanie o feminizm rzekła wprost, że nie chce go definiować, aby nie narzucać sobie ograniczeń. Panie, a prawa kobiet? - zapytałaby w łóżku Napoleona. Jak zauważył megaloman Atheist Roo obdarzając jedną z pań przydomkiem „cunt”, żaden z mężczyzn, również przez niego określanych niewybrednie, nie wysnułby przypuszczenia, że powodem napaści jest jego płeć. Tamże znajdziemy rzeczowe podejście do osławionych 77 centów do dolara, jakie podobno zarabiają kobiety w porównaniu z mężczyznami. Jeśli przyjrzeć się temu dokładniej, z danych wcale nie wynika, że kobiety zarabiają gorzej za tę samą pracę, którą wykonują mężczyźni, a po prostu zajmują gorzej płatne stanowiska. Czy jakaś inżynieria społeczna mogłaby temu zaradzić? Nie wiem, jak tam jest na zachodzie - ja po czasach socjalizmu nie przepadam za odgórnym narzucaniem rozwiązań. Atheist Roo wyśmiewa pomysł specjalnego podatku, który szedłby na wyrównanie płac między kobietami i mężczyznami. Od razu rodzi się pytanie, czy to słuszne, aby woźna dostała wyrównanie pensji kosztem szefów, bo jest kobietą, a jej kolega woźny niech się cieszy tym, co ma. Bardzo świeży przykład feministycznego przewrażliwienia to reakcja na plakat z filmu X-Men: Apocalypse, na którym Apocalypse dusi Mystique (patrz wyżej). Paskudny seksizm, zachęta do znęcania się na kobietami... Mystique to postać dość mroczna, ma na koncie wiele ofiar, w tym niewiasty i dzieci, ale w końcu jest kobietą, jak tak można! Na zakończenie polecam film Venaloida, który dokonał uroczego eksperymentu myślowego na temat antykobiecych przejawów ucisku patriarchatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz