Strony
▼
poniedziałek, 28 marca 2016
Apo tin akri tis polis (From the Edge of the City)
Gdyby Émile Zola zdołał skończyć reżyserię w szkole filmowej, to nakręciłby właśnie taki film, który jest opowieścią o życiu ludzi ze społecznych nizin w Grecji. Ten obrazek liczy sobie prawie dwadzieścia lat, więc nie dziwmy się, że zepsuta młodzież nie posługuje się komórkami, szemrane przepływy finansowe dokonywane są w drachmach, a najnowszy muzyczny trend to house. Główna postać to Sasha, który do Grecji przybył jako dziesięciolatek z rodzicami z Kazachstanu. Jest jako tako zasymilowany, ma greckich kumpli, ale utrzymuje kontakty z innymi imigrantami z kryminalnego półświatka. Jako porządni mieszczanie powinniśmy się bulwersować seksem, narkotykami i przemocą. Najbardziej o seks chodzi, bo Sasha dorabia sobie na spotkaniach z facetami, ale chętnie posuwa dziewczęta z burdelu, zwłaszcza jedno rosyjskie dziewczę, wokół którego obraca się spora część intrygi. Nie jest to film lekki do obejrzenia, bo narracja jest poszarpana, fragmenty rozmowy (wywiadu?) z Sashą przetykane są jego kazachskimi fantazjami, a parę postaci wprowadzono chyba tylko po to, żeby bardziej namieszać. Zbankrutowana niewiasta, którą stać na opłacanie młodocianych kochanków, wprowadza w obieg truciznę jako narkotyk. Jeśli, widzu, pytasz po co, to nie dojrzałeś do tego filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz