Strony

sobota, 5 grudnia 2015

Dumni i wściekli czyli Pride

Być może kluczem do zrozumienia poparcia Krystiana Legierskiego dla Andrzeja Dudy, kandydata na prezydenta mocno homofobicznej partii, byłoby założenie, że obejrzał sobie ten film i wyciągnął wnioski. Jaka szkoda, że chwilowo nie możemy się spodziewać kolejnych protestów dyskryminowanego przez władzę Radia Maryja, więc nie będzie ruchu poparcia gejów dla ojca redaktora-dyrektora. Podsuwam pomysł: stańmy w obronie rządowej większości bezpardonowo atakowanej przez opozycję i polskojęzyczne media. Obecna władza zapewne będzie zakłopotana takim ruchem, podobnie jak górnicy strajkujący za czasów Thatcher, o których opowiada nam film. Gdyby zadziałał mechanizm w nim opisany, w przyszłych wyborach prawa dla gejów zostałyby zapisane w programie PiS-u, tak jak stało się to w przypadku brytyjskiej Partii Pracy, a dużo później - ale jednak! - brytyjskich konserwatystów, współtworzących obecnie z PiS-em frakcję w europarlamencie. Kiedy gej Mark, jeden z głównych bohaterów Dumnych i wściekłych, wpada na pomysł pomocy dla górników, nie podejrzewamy go o koniunkturalizm. Akcja udaje mu się lepiej niż sądził, choć oczywiście bywało trudno, bo nie wszystkie starsze panie z walijskiej prowincji reagowały przyjaźnie na wizyty gejów. A ci po wielu latach bojów o swoje prawa znacznie lepiej od górników znali swoje prawa obywatelskie, ale nie tylko tą wiedzą pomagali protestującym. Dla Walijczyków być może jeszcze ważniejsza była świadomość, że ktoś w stolicy przejmuje się ich losem. Zapewne tak jak dla Słupczan, którzy wybrali Biedronia na prezydenta miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz