Strony

niedziela, 13 września 2015

Cygan czyli Cigán

Stasiuk w Babadagu entuzjazmował się zalążkiem romskiej państwowości, która podobno rodzi się na wschodnich rubieżach Słowacji. No to zobaczmy, co tam się rodzi. Tłem dla opowieści jest slamsowata górska wioska z dwoma tysiącami mieszkańców, z których stałą pracę ma dwudziestu. Nic więc dziwnego, że w licznych ujęciach widzimy jej ludność, która gromadzi się na głównym placu (szumna nazwa), bo tam zawsze coś ciekawego może się zdarzyć, na przykład przywiozą strusie. Strasznie ponure to filmidło, nastoletniego bohatera, Adama, poznajemy w chwili śmierci jego ojca. Aby jakoś związać koniec z końcem, matka Adama wychodzi za mąż za brata swojego zmarłego męża. To przypomina pewien znany motyw z Szekspira, prawda? Mamy też Ofelię, czyli Julę, choć nie bardzo widzę szekspirowski ekwiwalent dla postaci księdza, bardzo pozytywnej postaci, która stara się jak może zajmować młodszymi mieszkańcami wioski (bez brzydkich podtekstów). Teraz należałoby przejść do tematów poważnych, czyli niechęci Słowaków do Romów, która jest odwzajemniona. Romowie kradną i oszukują, ale usprawiedliwiają to dawnymi krzywdami doznanymi od Słowaków, a ci z kolei znowu krzywdzą. Nie wszyscy, nie zawsze, ale tyle wystarczy, aby fatalna postawa z obu stron była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Mamy to rzecz jasna w filmie, choć główna oś dramatu przebiega gdzie indziej. Jeśli się coś na wschodzie rodzi, jest to raczej posępne i nieciekawe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz