Strony

niedziela, 3 maja 2015

Remington i klątwa Zombadingów czyli Zombadings 1: Patayin sa shokot si Remington

Tytuł jednoznacznie sugeruje, że nie należy po tym filipińskim filmie spodziewać się wyrafinowanej rozrywki w rodzaju filmu Święty Mikołaj wyrusza na podbój Marsa. Po tytule oryginalnym sądząc mamy do czynienia z częścią pierwszą trylogii, o ile nie dekalogii. Twórcom zapewne wystarczy inwencji do łączenia wątków homo lub hetero z UFO, masonerią lub tajemnicą szyfru Marabuta. Tym razem wykorzystali wątek sensacyjny związany z morderstwami gejów oraz powstanie zombie (w sensie rebelii, choć oczywiście również powstanie z grobów). Giną geje, a ludność kobieca cierpi okrutnie z powodu zaniedbanych fryzur, bo jeden po drugim zamykane są salony fryzjerskie. Tytułowy Remington został jako dziecko obłożony klątwą, wskutek której ma jako młodzieniec zostać homoseksualistą. Rzeczywiście, dochodzi do tego stopniowo po serii ataków dobrze umięśnionego ducha z towarzyszeniem - tak jest! - efektów specjalnych. Pod koniec filmu powstaje kuriozalna kwestia wyzwolenia Remingtona z klątwy, ale musi się znaleźć ktoś, kto weźmie klątwę na siebie. I znajduje się. W związku z tym Remington nie zmarnuje sobie życia, a narrator na koniec nam obwieści, że zanim przybyli na Filipiny kolonizatorzy, osoby homoseksualne cieszyły się szacunkiem. Mamy się więc cieszyć, że Remington nie będzie homo i że przywracany jest tradycyjny respekt dla ludzi tej orientacji. Powód do radości dość dziwny, muszę przyznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz