Strony
▼
sobota, 3 maja 2014
Witaj w klubie czyli Dallas Buyers Club
Jeśli film opowiada o walce z systemem, to oparcie w faktach jest zawsze atutem. System, o którym mowa, jest opresyjny na sposób kafkowski, czyli zło i krzywda rodzi się głównie na skutek ścisłego przestrzegania urzędniczych procedur na ogół bardzo ładnie wyglądających na papierze. Tu konkretnie mamy do czynienia z poszukiwaniem leku dla chorych na AIDS w latach osiemdziesiątych w SZA, kiedy czas był cenny, a nawet niewielka zwłoka w badaniach nad nowymi sposobami leczenia przekładała się na setki zmarłych. Tymczasem według procedur FDA, amerykańskiego urzędu zatwierdzającego nowe preparaty, należałoby czekać ładnych parę lat. Główny bohater, Ron Woodroof, grany przez McConaugheya w wydaniu cherlawym, dowiaduje się, że jest zarażony HIV, choć gejem nie jest (są głosy mówiące, że prawdziwy Ron miewał jednak kontakty seksualne z mężczyznami). W tamtych czasach AIDS było uważane za wyłączną chorobę gejów, więc Ron na własnej skórze szybko doświadczył stosownej reakcji homofobicznego środowiska, którego częścią był jeszcze przed chwilą. Cóż robić, kiedy lekarze dają mu miesiąc życia? Poddać się? Nigdy w życiu. Parę ujęć dalej widzimy Rona organizującego import lekarstw z Meksyku, Chin i Japonii, które dzięki sprytnemu trikowi prawnemu może udostępniać członkom tytułowego klubu. Wprawdzie to nie był jego pomysł, ale - jak rozumiem - twórczo przez niego rozwinięty. Chciałbym wierzyć, że FDA uczciwie i bez żadnych nacisków ze strony producenta AZT, leku na AIDS w fazie badań testowych, ścigało Rona i rzucało mu kłody pod nogi. Blado wypadło podsumowanie osiągnięć Rona pod koniec filmu, gdzie wspomniano jedynie o zmniejszeniu dawek AZT. Przy tej okazji dowiedziałem się od Kwiatka, że w SZA nie ma takiego kwitnącego rynku parafarmaceutyków, jaki mamy w Polsce. Nawet po głupią tabletkę od bólu głowy trzeba iść po receptę do lekarza, który dostanie za to zapłatę - czy to z ubezpieczalni, czy wprost z kieszeni pacjenta. Jest to, jak pamiętamy, najdroższy system opieki zdrowotnej w świecie. Jeśli chodzi o walkę z systemem - może doczekamy się filmu o wozie Drzymały? W wersji amerykańskiej atakowanym przez wampiry...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz