Strony
▼
poniedziałek, 4 listopada 2013
By Wipler nie wszystek umarł
Jeśli zajrzę tu za pięć lat, to mogę nie wiedzieć już, że szacowny poseł Wipler, niegdyś w PiS-ie, obecnie, czyli kiedy to piszę, jest w usadowiony na jakiejś Kanapie Republikańskiej w towarzystwie Anny Streżyńskiej, która mogłaby się bardziej szanować. Pewnie nadal siedzi na kanapie, ale już nie jako szef, a to na skutek zajścia o świcie w dzień roboczy (zazdrość), kiedy wytoczył się z lokalu stołecznego przy Mokotowskiej w nastroju chwiejnym, na przemian płaczliwym i w ryja przywalającym. Przypałętała się policjantka, której nie spodobało się kopanie w jej krocze jako forma komunikacji, więc użyła gazu pieprzowego. To wszakże nie zapewni Wiplerowi przejścia do potomności, ale mam inną koncepcję. Jak wiadomo, poseł pięknie tłumaczył okoliczności, w jakich doszło do spożycia alkoholu, bo jak wiadomo, z picia alkoholu należy zawsze umieć się wytłumaczyć. Żona posła zaszła, więc ją zostawił samą niebogą w domu, aby uczcić to wydarzenie, aby potem solidarnie z małżonką zachować abstynencję. I to byłoby dla mnie przykładem wipleryzmu, czyli racjonalnego uzasadniania bzdur. Tak jak moi znajomi, którzy pytani, czemu palą papierosy, wyjaśniali, że zaciągają się, żeby im nie zgasło. Wipleryzm nie ogranicza się do paru przykładów, jest powszechny jak prawo ciążenia. Czy wywody Michalika o dzieciach lgnących nie są wipleryzmem? Zdaje się, że samo uzasadnienie wprowadzenia tego nowego terminu to jest wipleryzmu znak - a to słusznie, a to nawet lepiej tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz