Strony
▼
niedziela, 31 marca 2013
Gejbi czyli Gayby
Ten film ma tytuł polski, che che. Nie sądzę, że odgadłbym jego znaczenie, a chodzi mutację słowa „bejbi”, która ma oznaczać dziecię wychowywane przez parę homoseksualną. Nie jest do końca jasne, czy konieczne jest, aby jeden z „rodziców” był rodzicem bez cudzysłowu. W filmie mamy dalsze komplikacje związane z rozumieniem słowa „gejbi”, bo ma być ono dzieckiem panny Jenn i jej przyjaciela-geja Matta, który deklaruje chęć opieki nad potomstwem, atoli bez wspólnego pożycia. Ale jak rozwiązać technicznie problem inseminacji? Jenn chciałaby zrobić to w sposób tradycyjny, co dla Matta jest trudne, ale do wykonania. A tak poza tym, co u nich słychać? Matt jeszcze nie doszedł do siebie po zerwaniu z Tomem, a Jenn, która wygląda na kobiecy klon Woody'ego Allena, też nie ma faceta, ale podejmuje próby. Pewnego dnia do sklepu z komiksami, który prowadzi Matt, wchodzi Scott z synem Parkerem, który chyba też stał się gejbi, od kiedy tatuś zmienił front po rozwodzie. Scenarzysta Jonathan Lisecki zadbał o to, żeby Scott nie przepadł na zawsze za drzwiami sklepu, i o to, żeby wszystkie buzie się pod koniec filmu śmiały. Czy buzie widzów też - na pewno nie wszystkich, ale dało się oglądać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz