Strony

piątek, 23 marca 2012

Niewidzialne dzieci, niewidzialne spodnie

Zgadzam się, że film o Josephie Konym autorstwa Jasona Russella jest zrobiony świetnie. Wielu ludzi próbuje wielu metod, żeby ściągnąć uwagę na siebie lub ważne dla siebie tematy i nic. Z kolei niebywałe powodzenie tego filmu z milionami odsłon na youtube zdecydowanie przewyższa oczekiwania, samych autorów chyba najbardziej. Krótko, o czym to jest: Joseph Kony to watażka z Afryki równikowej, który zarządza armią porywającą dzieci. Chłopcy są trenowani do walki u boku Kony'ego, dziewczynki do burdelu. Narratorem w filmie jest właśnie Russell, który opowiada o swoim przyjacielu z Afryki, który zdołał uciec od Kony'ego, a opowiada nie tylko nam, ale i swojemu pięcioletniemu synkowi. W sumie jest to wezwanie do zakupu jakichś gadżetów, z których zysk idzie na finansowanie kampanii na rzecz pojmania Kony'ego. I do tego, aby naciskać na polityków. Bum, następuje sukces filmu, o jakim śnią wszyscy producenci w Hollywood. Teraz wydarza się rzecz dziwna, bo Jason Russell pękł, brzemię sukcesu spadło na mózg jego, a ten przeciążony kazał wybiec Russellowi nago na ulice San Diego i masturbować się publicznie. WTF? Koledzy i żona Russella tłumaczą wszystko w duchu Navarro-Valsa (wiem, bo właśnie skończyłem czytać pewną książkę), że przemęczony, niedożywiony, zestresowany... Swego czasu Hołdys podobnie tłumaczył Borysewicza, gdy ten machał członkiem na koncercie dla dziecięcej publiczności. No to kumam, o co kamon, ale zaraz... Czemu miliony ludzi nie wybiegają codziennie nago na ulicę, żeby się pomasturbować? Coś mi tu nie gra. Zostawmy to. W uzupełnieniu parę okrutnych obrazków i wideo z Jonem Stewartem, który sobie lekko kpi z sukcesu akcji Kony 2012.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz