Strony

środa, 8 lutego 2012

Dziennik zakrapiany rumem czyli The Rum Diary

Rozczarowanie. Kwiatek się ze mną zgadza. Ten film od razu pachniał mi czymś znajomym, zrobiłem krótkie śledztwo i zobaczyłem, że Hunter S. Thompson (na zdjęciu), autor książki The Rum Diary popełnił również Fear and Loathing in Las Vegas, na podstawie którego nakręcono film o dziwacznym polskim tytule Las Vegas Parano. Lubię Deppa i Gilliama, ale nie lubię tamtego filmu. Nikt normalny oczywiście nie liczy na standardową komedię z Johnnym Deppem, ale Dziennik w tej kategorii jest po prostu słaby. Jedna tylko scena zmusiła mnie do szczerego śmiechu, a było to wtedy, gdy Paul (Depp) i Bob chcieli uratować porzucony poza miastem, a zdemolowany przez noc i tubylców z Portoryko samochód Boba, z którego wymontowano przednie fotele. Paul usiadł na kolanach Boba i tak jechali ulicami San Juan, a że jedna z osi zaczęła się narowić, Paul podskakiwał na kolanach Boba w rytmie prawidłowej penetracji analnej. I to zobaczyli policjanci, ci sami, którzy zatrzymali dzień wcześniej Paula i Boba za próbę ich podpalenia. Dodajmy, że niebanalną, bo Paul ział ogniem z ust niczym smok napędzany wysokoprocentowym rumem. Historia opowiedziana w tym filmie jest trochę jak życie. Brak kunsztownej intrygi, dialogi ssą, dranie też ssą, bo są po prostu mało demoniczni. Paul, pisarz z niezrealizowanymi ambicjami, przyjeżdża w 1960 roku do Portoryko i zatrudnia się w lokalnej gazecie, adresowanej do amerykańskich turystów, więc ma być miło, lekko i przyjemnie. Pojawia się obrzydliwie bogaty Sanderson, który przy pomocy Paula chce stać się jeszcze bardziej obrzydliwie bogaty, naturalnie kosztem lokalnej biedoty. Przeczuwamy oczywiście, że Paul przejrzy na oczy, choć najpierw trochę z Sandersonem pokolaboruje. O resztę proszę pytać redaktor Janicką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz