Sherlock Holmes: Gra cieni czyli Sherlock Holmes: A Game of Shadows
Nie wiem tak na 100%, czy Holmes w książkach Doyle'a był zawsze dżentelmenem o nienagannych manierach, który nie musiał uciekać się nigdy do przemocy, bo miał broń nad bronie - dedukcję. Nb. "wynalazek dedukcji" Doyle'a to dla mnie pomysł tego typu, że niezwykłą sensacją jest wzrok: jakby ktoś nie wiedział, można użyć oczu, żeby coś zobaczyć! Można użyć mózgu, żeby powiązać fakty, i to cała dedukcja. Inną kwestią jest, że trzeba być przy tym super spostrzegawczym. Na szczęście w filmie Ritchie'ego dedukcja nie jest zanadto celebrowana, bo choć Holmes nadal jest bystry niczym Jan Rokita (jak nam się wydawało, zanim poznaliśmy jego żonę i zaatakowali go Niemcy w samolocie), to jest jeszcze szalony w bardzo zabawnym stylu. Dziękujemy ci za to, Guyu Ritchie. Film opowiada historię pojedynku "tytanów", Holmesa i Moriartego, by tak rzec, Teda Kaczynskiego z epoki fin de siècle'u, ale stokroć bardziej demonicznego. Stawka jest ogromna: pokój na świecie (wtedy to oznaczało Europę). Jak zauważa Moriarty, jeśli nie ja wywołam wojnę, to przyjdą następni. I przyszli. A Downey Jr. w roli Sherlocka jest genialny, howgh.
Czekając na seans sięgnąłem po ulotkę o polskim filmie Big Love, a na niej rekomendacja:
"Czekałem na takie objawienie(...)" Kuba Wojewódzki o Aleksandrze Hamkało w "Polityce"
Zaraz, zaraz... Czy to nie pochodzi z prześmiewczej kolumny Mea pulpa? Pełny tekst jest taki.
Objawienie
Jest. Czekałem na takie objawienie dobre kilka tygodni. W kinie polskim znów coś drgnęło. Pani nazywa się Aleksandra Hamkało i budzi we mnie wszystkie przypisywane mi przez prokuraturę odczucia. Podobno zaczynała w klipie grupy Behemoth, gdzie grała kochankę diabła. Teraz gra w filmie „Big love”. Ewidentnie materiał na żonę.
Nie jest to szczyt złośliwości Wojewódzkiego, ale czy to jest zachwyt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz