Strony

niedziela, 29 stycznia 2012

Podaj mi dłoń czyli Donne-moi la main

"Maciaś i Kowalski tłuką się". Taką uwagę moim kolegom wpisał kiedyś w dzienniku mój nauczyciel fizyki, który był wykładowcą w WSI, a dorabiał w podstawówce. Dlatego nie nasiąkł odpowiednim żargonem, w którym należałoby napisać, że "zakłócają proces dydaktyczny", albo jakoś tak. Wspominam o tym, bo ten film pokazuje braci bliźniaków w wieku późno nastoletnim, którzy się tłuką i zasługują na uwagę w dzienniku. Razem im źle, osobno niedobrze. Te bójki i gonitwy prowadzą nawet do NDE (near death experience), i to nie raz. A o co ta waśń? Tu jedynie można by snuć hipotezy, żadnej odpowiedzi wprost nie dostajemy. Okoliczności są takie, że bracia uciekli od ojca zupełnie bez pieniędzy chcąc dotrzeć na pogrzeb matki w Hiszpanii, a tej matki nie znali wcale. W czasie podróży, jak to w czasie podróży - przygodny seks z pannami i jednym chłopcem, praca na polu, tajemnicza madame z Pirenejów, która ratuje życie jednemu z chłopców, kiedy się rozdzielili. Przy tym zaspokaja chłopca wielorako. Każdy, kto się wybierze z Wrocławia do Suwałk, też tego doświadczy, o ile oczywiście pojedzie przez Pireneje. Na potrzeby własne zacznę używać skrótu PSF - przezwyciężenie schematu fabularnego, czyli nurt kinowy, do którego zaliczyłbym ten film. Nie ma żadnej zagadki czy tajemnicy, które się wyjaśniają, brak zasadniczych zwrotów akcji, niech widz patrzy i myśli sobie co chce, bo mu twórcy nie podsuwają gotowych odpowiedzi. Jest jeden moment dla mnie prawdziwie poruszający - kiedy świeżo upieczony kochanek jednego z braci widzi ich odjeżdżających nagle i bez uprzedzenia z farmy, na której pracowali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz