Strony

niedziela, 22 stycznia 2012

Chciwość czyli Margin Call

Tytuł oryginalny filmu odnosi się do sytuacji, kiedy zabezpieczenie kredytu w postaci, dajmy na to, nieruchomości, traci wartość poniżej poziomu zakładanego przez kredytodawcę i musi być uzupełniona przez kredytobiorcę. Taka przyjemność spotkała paru ludzi w Polsce, kiedy wskutek wzrostu kursu franka szwajcarskiego wartość domów obciążonych hipoteką przestała "odzwierciedlać" wartość kredytu we frankach. Ale czym jest margin call raczej się z filmu nie dowiemy. Widziałem Kevina Spacey'ego, który zachęcając do obejrzenia mówił, że zobaczymy, skąd wziął się kryzys. Kevinie, nie zobaczyłem. (Kwiatku, musimy porozmawiać o Kevinie. Ach, pardon, już rozmawialiśmy.) No to co zobaczyłem? Opowieść o firmie, która ratuje swoje pośladki wyprzedając panicznie papiery dłużne warte mniej od nawozu naturalnego. Oczywiście to musi wyjść na jaw i wielu zrobionych w bambuko kontrahentów zapamięta sobie to dobrze. Firma zapewne przetrwa ograniczając zasoby ludzkie do minimum, do którego zaliczy się tylko jeden z chłopców na zdjęciu. Tego w filmie już nie ma, a zatem trzeba się domyślać, że ta gwałtowna wyprzedaż jest iskrą, która wywoła pożar, bo ktoś na pewno zapyta, czemu oni sprzedają te papiery. Z filmu wynika, że szefowie firmy wiedzieli dobrze od ponad roku, że handlują odchodami. W zasadzie nie jest dla mnie jasne tylko jedno: dlaczego musieli się zdecydować na tę wyprzedaż? Bo jeden chłopiec odkrył prawdę? Przecież, jak rozumiem, równie dobrze jakiś inny chłopiec w innej firmie mógłby wcześniej to odkryć i tego szefowie się nie bali? W sumie to szczegół, istotny dla filmu, ale mało ważny dla wyjaśnienia kryzysu, który z całą pewnością nie wziął się z poczynań jednej firmy. Dla mnie ciekawszy jest mechanizm pompowania wartości papierów dłużnych lekko tutaj zasygnalizowany. Trochę to przypomina dile w kręgu znajomych: Zosiu kup ode mnie tę marchewkę, którą mam od Józka. On ją przewiązał ładnym sznurkiem i sprzedał mi tylko 10% drożej, a ja sznurek zawiązałem w kokardkę i jest warta 10% więcej. Tu widać wyraźnie, że rynek finansowy w pewnych aspektach to coś zasadniczo innego niż rynek warzyw. I liked things better when I didn't understand them (Bill Watterson). Bill ma rację, dopóki panowie w szelkach nie wnikali w to, czym handlują, kryzysu nie było. A teraz nagle wszyscy stali się tacy ostrożni i pytają o spłatę długów. I dochodzi do tego, co w Grecji: dzieci nie dostają podręczników szkolnych fundowanych z budżetu. I co z nich wyrośnie? Mam jeszcze taki zarzut do Chciwości: jeśli miał to być bezkompromisowy film pokazujący prawdę i nazywający rzeczy po imieniu (jak sugeruje polski tytuł), to się nie udało, bo za dużo tu subtelności, niedopowiedzeń, wieloznaczności i pochylania się nad osobistym dramatem bohaterów. W ostatniej scenie widzimy Sama kopiącego dół, w którym złoży swego martwego psa. I tu leży pies pogrzebany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz