Dla porządku wspomnę, że Braterstwo to film o duńskich neonazistach, wśród których dwóch zapałało do siebie seksualnie manifestowanym, choć skrywanym, uczuciem. Historia nie miałaby sensu, gdyby to nie wyszło na jaw, co jest dobre dla widza, choć nie najlepsze dla bohaterów. Happy endu nie ma, ale z innych powodów niż widz się spodziewa. Stawiam plus temu filmowi, choć przestrzegam: jest buro i ponuro. A swoją drogą, duch Pima Fortuyna mógłby tu i ówdzie się pokazać i wytłumaczyć, jak można pogodzić homoseksualizm z nietolerancją rasową. Ale to tylko wtedy, gdy jakieś bardziej tolerancyjne duchy nie znalazłyby czasu na agitację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz