Strony

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Boniecki mówi

A raczej mówił, bo mu buzię przełożony zakneblował. Marianin nie może wypowiadać szaleńczych tez o Nergalu, że niby nie jest on prawdziwym satanistą, a jest to jedynie jego sceniczna kreacja. Nie przystoi też marianinowi nie twierdzić, że krzyż w sejmie jest konieczny, niezbędny, nieodzowny i pożądany przez całe społeczeństwo. Również bagatelizowanie Halloween jest nieprzystojne. Ale w gruncie rzeczy nie o tym chciałem napisać. Dawno temu, kiedy Kolenda-Zaleska prowadziła poranki z dyskusjami o polityce w TokFM, jednym z komentatorów bywał ksiądz Boniecki. Było to bodaj przed wyborami prezydenckimi 2005, kiedy lansowano przez krótki czas kandydaturę profesora Zolla. W związku z tym wywiązała taka wymiana zdań:

Osoby: NN - inny komentator, KZ - Kolenda-Zaleska, AB - Adam Boniecki.
NN: I w ten sposób profesor Zoll utracił polityczne dziewictwo.
AB: I to bez żadnej przyjemności!
KZ: Ależ... proszę księdza!

Stawiam wino pierwszej osobie, która znajdzie mi to w mp3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz