Strony
▼
niedziela, 12 listopada 2023
Brutalna szczerość czyli You Hurt My Feelings
Wyobraźcie sobie, że macie dziecko, niech to będzie sześcioletnia Zosia, która kreśli niezdarne szlaczki w zeszyciku, a wy jej mówicie, że takich pięknych szlaczków nikt inny nie narysuje. Albo, wariant drugi, powiecie, że mogłaby ładniej. Zosia podrosła, jest teraz trzydziestoletnią kobietą i roni łzy na kozetce u psycho-szamana, bo - w wariancie pierwszym - rodzice wmawiali jej talenty, których nie miała, a w wariancie drugim - rodzice nigdy jej w niczym nie wspierali, nawet głupie szlaczki krytykowali. Relacja rodzice-Zosia ma oczywiście szerszy zasięg, obejmuje na przykład kochających się współmałżonków, z których jeden czyta literackie próby drugiego (ewentualnie chory blog, który ten drugi uparł się pisać). Co zrobić, jeśli uważasz wypoty ukochanego lub ukochanej za poronione? Kierować się prawdą, która, hm, może nas wyzwolić w tym sensie, że wyzwoli z małżeństwa, lub wspierać i chwalić wbrew własnej opinii? Rzec by można, że są to dylematy przyziemne, więc może przesadą jest kręcić o tym cały film. Z drugiej strony, nierzadko większe głupoty producenci biorą na tapet, więc wypada przyznać, że w przypadku tego filmu przynajmniej chodzi o coś uchwytnego, nawet jeśli w zakresie filmowej fantazji dostaniemy coś w rodzaju bigosu z kajzerką. Uprzedzam, że film nie powala jako komedia, ale miał jeden czy dwa momenty poruszające. A poruszenia duszy, jak wiemy z wiersza Szymborskiej o zmarłym Stalinie, trudno oddać w znakach drukarskich zwanych fontami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz