Strony
▼
wtorek, 17 maja 2022
12 punktów: bombowe kulisy konkursu czyli Douze Points
W pierwszym ujęciu widzimy Tarika z Rasoulem, młodych chłopców, którzy rapują na paryskim bulwarze. Duet rozpadnie się szybko, kiedy okaże się, że Tarik miałby ochotę obmacać Rasoula, no ale to obrzydliwość w oczach Allaha. Wyoutowany Tarik robi karierę solo po zerwaniu więzów ze swoim rodzinnym środowiskiem. Idzie mu nieźle, bo bierze udział w kwalifikacjach do Eurowizji (w filmie nie pada ta nazwa, ale jest jasne, że o nią chodzi). A skoro impreza ma odbyć się w Izraelu, niecni islamscy fundusie przymuszają Tarika do współpracy, by zrealizować - chwilowo tajny - plan w czasie festiwalu. Tymczasem trójka agentów Mossadu dokłada starań, by impreza przebiegła spokojnie. Komizm sytuacji, w której brodaci wyznawcy Allaha z emocjami oglądają Eurowizję, jest rozegrany świetnie. Oczywiste jest, że ich intryga nie może się udać, bo to przecież komedia, która akurat zadziała na mnie prawidłowo, czyli miałem ochotę śmiać się razem z twórcami, a nie z twórców. W mrocznym zakątku umysłu lęgly mi się jednak mimowolnie te cierpkie refleksje o izraelskim pinkwashingu, czyli zgrywaniu przyjaciół gejów, by odwrócić uwagę od paru innych nieprzyjemnych kwestii. Już o tym pisałem tu i tu, więc nie będę się powtarzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz