Strony

niedziela, 24 kwietnia 2022

Życie. Fascynująca podróż przez 4 miliardy lat (Juan Luis Arsuaga)

Zacznijmy od tego, że jeśli autor zapewnia nas w tytule, że podróż jest fascynująca, to niekoniecznie tak będzie. O rzeczach fascynujących da się pisać nudno. Główny temat autora to próba odpowiedzi na pytanie, czy proces ewolucji jest zdeterminowany. Dokładniej, czy można mówić o kierunku ewolucji, która - gdyby się powtórzyła lub zaszła gdzieś indziej w kosmosie - doprowadziłaby do mniej więcej takiego rezultatu, jak na Ziemi. Lub może całkiem innego? Obecnie nikt tego nie wie, ale można ostrożnie za autorem uznać, że jeśli już wyewoluowałyby istoty rozumne, to w wielu aspektach przypominałyby ludzi (chwytne kończyny, stworzenia lądowe, nie wodne), a nie rozgwiazdy. Pytanie tylko, czy proces ewolucji musiał doprowadzić do istot myślących? Przez miliardy lat życie sprowadzało się do bakterii, a gdyby się to przeciągnęło, żadne eukarioty nie miałyby szans na ewolucję, bo nasze Słońce ma ograniczony termin ważności. Nawet przejście od prymitywnych eukariotów do organizmów złożonych nie było takie oczywiste - to też zajęło sporo czasu. Potem było jakby z górki, ale znowu nie jest całkiem oczywiste, że musiały powstać wysoko zencefalizowane małpoludy, co widzimy na przykładzie Ameryki Południowej, przez miliony lat oddzielonej od innych lądów. Tamtejsze małpy ani trochę się nie uczłowieczyły. A tymczasem w naszej Euro-Azjo-Afryce pojawiły się te wszystkie ardipiteki, australopiteki, homo habilisy, homo naledi (w zasadzie homo habilis, ale żyjące jeszcze trzysta tysięcy lat temu), homo erectusy, denisowianie (populacja znana wyłącznie z genetyki!) i parantropy (czyli rasy siostrzane bardziej niż przodkowie ludzi). Jedno z ciekawych pytań to: czemu obecnie jest tylko jeden gatunek homo? Odpowiedź, że to dlatego, że wytlukliśmy konkurentów, po lekturze książki wydaje się dość płytka. Dowiemy się różnych innych rzeczy, a to na przykład, że przodkowie ssaków to synapsydy, dość wcześnie oddzielone od reszty gadów. Poczytamy o dryfie genetycznym Sewalla Wrighta („przypadkowe błąkanie się małych populacji po krajobrazie adaptacyjnym”, czyli koncepcji, że nie wszystkie mutacje miały znaczenie adaptacyjne). Także o TIF (Theory of Inclusive Fitness), która objaśnia altruizm jako mechanizm ochrony bliskich nam genów. Również o błędzie Wallace'a, współtwórcy teorii ewolucji, który w przeciwieństwie do Darwina w procesie ukształtowania się ludzi widział ingerencję bliżej nieokreślonego ducha. No bo skąd wzięła się świadomość w materii? Pachnie to błędem złożenia, całość może mieć cechy inne niż części, ktore ją tworzą. O czym jeszcze przeczytamy? Koncepcja Richarda D. Alexandra, w opozycji do stanowiska Nicholasa Humphreya, wchodzi w polemikę z poglądem António Rosa Damásio, który argumentuje, że Eldredge i Tattersall w swojej książce z 1982 roku wyrazili nietrafne opinie o teorii George’a Sachera. Proszę mnie nie cytować, bo nie chodzi tu o fakty, ale o styl narracji, który nie przypadł mi do gustu. Rozumiem, że należy doceniać autorów różnych koncepcji, ale można ich wrzucać do przypisów. Wszystkich prócz - rzecz jasna - Teilharda de Chardin, paleontologa-jezuity, który chyba miał niezłego dilera, bo jak nikt inny odlatywał w swoich wizjach ostatecznego celu ewolucji, czyli punktu Omega. Ta nazwa wiąże się z ostatnia litera alfabetu greckiego. Gdyby Chardin zażył inne prochy, to być może skorzystałby z alfabetu polskiego i mówił o punkcie Żet.

[307]
Czy postaci takie jak Wesaliusz, Kopernik, Galileusz, Newton, Leibniz, van Leeuwenhoek, Darwin, Mendel, Humboldt, Pasteur, Einstein, Maria Skłodowska-Curie, Ramón y Cajal, Fleming, Watson czy Crick zmieniły na zawsze bieg Historii? Czy też gdyby Watson i Crick nie odkryli w 1953 roku podwójnej helisy DNA, dokonaliby tego inni badacze, być może wkrótce, na tym samym uniwersytecie w Cambridge?
Spis nazwisk, który jest testem dla erudycji. Daleko mi do niej. Wesaliusz był szesnastowiecznym badaczem ludzkiej anatomii. Van Leeuwenhoek udoskonalił mikroskop i oglądał plemniki w powiększeniu. Humboldt był geografem i przyrodnikiem. Dzięki Ramónowi y Cajal poznaliśmy lepiej ludzki mózg. Fleming odkrył penicylinę, choć Dawkins twierdzi, że sam Fleming zignorował możliwość zastosowania antybiotyku w medycynie (zob. [727] tutaj).

[351]
Istotne w podobieństwach kulturowych i społecznych, na to, że między społeczeństwami europejskimi i amerykańskimi (na przykład azteckim lub inkaskim) – które trwały w separacji, odkąd pierwsi ludzie paleolitu dotarli do Ameryki przez Cieśninę Beringa 15 tysięcy lat temu – jest to, że wskazują one, iż Historia jest przewidywalna, ma pewien preferencyjny kierunek, że nie mogło wydarzyć się nic innego niż to, co się wydarzyło.
Chwilę przedtem autor pisze: Gdy Hernán Cortés dotarł do Meksyku, zastał chodniki, kanały, pałace, szkoły, sądy, targowiska, systemy irygacyjne, królów, duchownych, świątynie, wieśniaków, rzemieślników, wojsko, astronomów, kupców, sport, teatr, sztukę, muzykę i książki. No i pięknie, ale zauważmy przy okazji tego językowego potworka: istotne, na to jest to, że...

[1202]
Wielki Wybuch, od którego rozpoczął się Wszechświat, był prawdziwym początkiem, ponieważ wcześniej nie było nic – a w każdym razie nie było materii.
I teraz wchodzi wierzący i mówi, że głupi ateiści twierdzą, że świat powstał z niczego. Nikt poważny tak nie twierdzi (oprócz teistów, według których Bóg stworzył świat z niczego).

[1316]
Przekażę to swoimi słowami: w DNA bakterii E. coli wszczepiono zapis obrazów galopującego konia. Bakterie się rozmnażały lub dzieliły, przekazując sobie te obrazy, które nadal można było odczytać. Podsumowując, DNA to niezły nośnik informacji.

[1377]
Fizycy udowodnili, że nawet najmniejsze zmiany któregokolwiek z podstawowych praw fizyki (dotyczących czterech oddziaływań podstawowych albo ilości ciemnej energii na przykład) uniemożliwiłyby istnienie życia w jakimkolwiek zakątku Wszechświata.
Nic mi o tym nie wiadomo. Są to czyste spekulacje. Nawet nie wiemy, czy te podstawowe prawa mogą podlegać zmianom. (Zwykle zresztą nie mówi się o prawach, a fundamentalnych stałych.)

[2075]
wątpliwości co do nieuniknioności
Urocze słówko „nieuniknioność” pojawia się w tłumaczeniu trzy razy. Jest w słowniku, więc ok, używać można, ale dla mnie brzmi jak zgrzyt szkła o kamień. Konieczność, nieuchronność - tak bym wolał.

[2127]
Skorupa jaja owodniowego jest twarda i porowata, a embrion wdycha przez nią tlen z powietrza, nie z wody (jeżeli jajo owodniowe zanurzy się w wodzie, embrion umiera uduszony!).
Jajo owodniowe to jajo gadzie, ptasie lub ssacze (składane przez stekowce). Uwaga: wbrew pozorom krowa nie jest stekowcem!

[2142]
Tradycyjnie – kiedy ja studiowałem – wyróżniano trzy klasy (w technicznym znaczeniu tego terminu) owodniowców: klasę gadów (uważaną za najbardziej prymitywną), klasę ssaków i klasę ptaków. Jednak dziś w systematyce biologicznej nie używa się już terminu gady, choć nadal funkcjonuje on w języku potocznym i w innych gałęziach biologii.
Jak to!? To jak nazwać owodniowce, które mają „podstępne, zimne oczy”? Wiecie, że ryb też już nie ma? Dziwny jest ten świat...

[2157, w nawiązaniu do poprzedniego cytatu]
ptaki są ściślej spokrewnione z krokodylami niż krokodyle z żółwiami i wężami, dlatego niewłaściwe byłoby grupowanie krokodyli, żółwi i węży w tej samej kategorii, z wykluczeniem ptaków

[3284, pytanie o larwy pod którą drzew w Australii, gdzie nie występują dzięcioły]
Nie ma kto ich zjadać?
Ma.
Największy frankenstein językowy w książce. Idziecie do sklepu i pytacie: nie ma mleka? A obsługa odpowiada: ma!

[3935]
Niles Eldredge i paleoantropolog Ian Tattersall napisali w 1982 roku książkę (The Myths of Human Evolution), w której omawiali możliwość punktowej ewolucji człowieka.
Punktowej, czyli błyskawicznej w sensie geologicznym. Autor nie precyzuje, ile to mogłoby być tysiącleci. W tym sensie na przykład hodowla psów tak wielu różnych ras ma charakter punktowy.

[4280]
Klasycznym sposobem ich wyjaśnienia jest anageneza czy też tryb filetyczny ewolucji (ewolucja liniowa, ogólnie rzecz ujmując, którą Eldredge i Gould wolą nazywać „gradualizmem filetycznym”) – model ewolucyjny, o którym dużo już powiedzieliśmy, zdaniem punktualistów niezbyt istotny. Skłaniają się oni raczej ku specjacji (rozgałęzieniu) i trwaniu zrodzonych już gatunków bez większych zmian (w stagnacji).

[4453]
Altruizm pszczół, które poświęcają się dla ula, zachowując się jak kamikadze, przyprawia biologię ewolucyjną o ból głowy. Wbijanego żądła pszczoła nie może odblokować, nie zabijając siebie, z powodu haczyków skierowanych wstecznie: owad kończy z wyrwanymi wnętrznościami. Jak dobór naturalny mógł stworzyć projekt tak boleśnie szkodliwy dla osobnika?
Genetyka pszczół dowodzi, że siostry w ulu mają aż trzy czwarte wspólnych genów!

[4580]
George C. Williams opowiada, jak za jego czasów uniwersyteckich jeden ze studentów spytał profesora, jaką korzyść daje rybie to, że jej mięso jest trujące. Co zyskuje, inwestując środki (robiąc wydatek) na produkowanie toksycznych substancji? Trucizna przyniesie efekt dopiero po zjedzeniu ryby przez drapieżnika, ale jakie ma to wtedy znaczenie dla ofiary? Profesor i inni studenci znali odpowiedź i byli zdziwieni pytaniem. „Trująca substancja zjedzonej ryby sprzyja gatunkowi, ponieważ odwodzi drapieżniki od zjedzenia kolejnej ryby”, brzmiała chóralna odpowiedź. Williams dopiero po kilku latach odkrył, jak błędna była ta koncepcja.
Zjedzona rybka ochroni swoich bliskich, to jest prawidłowa odpowiedź.

[4841]
Dawkins poszedł dalej i przyjął punkt widzenia genu, genocentryzm, z wielkim sukcesem, zarówno w społeczności naukowej, jak i wśród zwykłych ludzi.
W ten sposób koncepcja samolubnego genu stała się memem (to inna koncepcja Dawkinsa).

[4978]
filozof ewolucji John Dupré kategorycznie twierdzi, że ewolucja nie ma nam nic do powiezenia na temat ludzkiej natury, dołączając tym samym do Goulda, Lewontina i innych naukowców
Uwaga moja: na pewnym etapie bardzo trudno oddzielić ewolucję człowieka jako gatunku od kształtującej się kultury, która dawała przewagę grupom jednostek współpracujących. Tu mogło dojść do sprzężenia dziedzictwa genowego z kulturowym. Gdzie indziej autor wyraża sceptycyzm w kwestii wagi doboru grupowego wśród zwierząt pozaludzkich [5348].

[5651]
Nasza inteligencja, musiałby zrozumieć Wallace, jest przede wszystkim inteligencją emocjonalną. Matematyka przyszła dużo później, jako konsekwencja zdolności nabytych w celu analizy systemów tak złożonych i nieprzewidywalnych, jak ludzka zbiorowość.
Przesada, z tym matematyka radzi sobie dużo gorzej niż, przykładowo, z inżynierią budowlaną. Poza tym z pewnością nie taka była motywacja do rozwoju matematyki.

[6184, odkrycie Argentyńczyka Quirogi]
Zidentyfikował pewne niesamowite neurony, które nazwał Jennifer Aniston. Pod tą nazwą przeszły do literatury naukowej (a nawet fachowej), ponieważ u jednej z pacjentek określony neuron reagował na widok każdej fotografii przedstawiającej tę aktorkę.

[6253]
Mięczaki podróżujące statkami kosmicznymi? Szkarłupnie pracujące w przemyśle ciężkim? Pająki handlowcy? Owady profesorowie? Śledzie w roli posłów? Ptaki obsługujące komputery? Krokodyle jako filozofowie? Rekiny zawodowi sportowcy? Delfiny i słonie artyści plastycy? A jakie zawody przypisalibyśmy koralowcom i meduzom?
Fantazja autora mająca pokazać błąd perspektywy wstecznej, czyli śledzenia wszystkich zdarzeń prowadzących do zaistnienia naszego gatunku. Niezbyt mnie przekonuje, choć błąd uznaję.

[6316]
Mikrobiota uważana jest dziś przez medycynę za narząd ludzkiego ciała, ważący mniej więcej trzy kilogramy, a jego dobry stan ma kluczowe znaczenie dla zdrowia.
Mikrobiota to mikrorganizmy w ludzkim ciele.

[6318]
Z wyjątkiem sytuacji eliminacji całego istniejącego życia i zastąpienia go swoją biosferą kolonizacja nowych światów przez istoty pozaziemskie nie jest możliwa, uważa Wilson.
Zgadzał się z tym już H.G. Wells w Wojnie światów, zgadzam się i ja.

[7257]
Ryby chrzęstnoszkieletowe nazywają się fachowo chrzęstnikami, a ryby kostnoszkieletowe – kostnikami.
Dobrze wiedzieć.

[7383]
J.B.S. Haldane’owi, jak zawsze krotochwilnemu, przypisuje się komentarz, że jedyną rzeczą, jaką wiemy o Bogu, sądząc po Jego dziełach, jest to, że ma wielką słabość do chrząszczy. Znanych jest około 300 tysięcy ich gatunków, mówił Haldane, podczas gdy ptaków tylko 9 tysięcy, a ssaków 10 tysięcy. Nie mówiąć o tym, że człowieka stworzył tylko raz. Wydaje się również, że bardzo lubi gwiazdy. Wystarczy spojrzeć nocą w niebo w miejscach nie skażonych oświetleniem.

[7756, nierówność Hamiltona]
Aby gen altruistyczny się rozprzestrzeniał, musi zostać spełniona nierówność rB>C, gdzie r jest miarą stopnia pokrewieństwa (od 0 do 1) pomiędzy dwoma osobnikami zaangażowanymi w akt altruizmu (tym, który pomocy udziela, i tym, który ją otrzymuje), lub inaczej mówiąc, prawdopodobieństwo, że losowo wybrany gen będzie identyczny u obu osobników ze względu na wspólne pochodzenie (genealogię). B jest zyskiem reprodukcyjnym otrzymywanym przez tego, któremu udzielana jest pomoc, a C kosztem reprodukcyjnym tego, kto realizuje czyn altruistyczny.

[8069]
W 1987 roku Nicholas Humphrey wygłosił wspaniały wykład w Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku w ramach serii wykładów James Arthur Memorial Lectures, który został opublikowany i nietrudno znaleźć go w internecie.
Omówił w nim między innymi obraz Riepina Nie oczekiwali ze względu na bogactwo różnych emocji w nim przedstawionych. Mało kumaty jestem, wykładu nie znalazłem (choć jest w pdf).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz