Strony

sobota, 19 marca 2022

Najgorszy człowiek na świecie czyli Verdens verste menneske

Julia jest przed trzydziestką i szuka miejsca w życiu. Na zadawane jej pytania najczęściej odpowiada „nie wiem”. Nie we wszystkich sprawach jest taka niezdecydowana, bo indagowana delikatnie przez Aksela w sprawie dzieci stanowczo odmawia, ale nie tyle zajęcia stanowiska, ile udziału w rozmowie - kolejna ucieczka od odpowiedzialności. Świadomość ciężaru decydowania o swoim życiu przerasta Julię, a przecież pokolenia feministek walczyły o tę wolność dla kobiet. To nie jest wyłączny problem kobiet, w końcu dzisiejsi faceci też mają problem z wolnością, którą realizują na przykład robiąc w wieku dorosłym to, czego im nie wolno było jako nastolatkom, przez co nie mam na myśli pragnienia założenia rodziny z dziećmi, a raczej picie piwka i granie z kumplami na PlayStation. Teraz powinienem się wytłumaczyć z tego „problemu”, który jest nim tylko z perspektywy prawiczków i innych osób zatroskanych o przyszłość świata i ojczyzny, tyle że ta przyszłość byłaby najlepsza, gdyby przypominała przeszłość typu Kinder, Küche, Kirche. Krótko mówiąc, jeśli to problem, to nie mój. Historia Julii to opowieść o jej dwóch związkach z Akselem, sporo starszym, choć wyglądającym na trzydzieści parę, i z Eivindem. Jak to w życiu, będzie trochę smutno, trochę wesoło i trochę nerwowo. Miłe to, ale niezbyt oryginalne (może za wyjątkiem dwudziestoczterogodzinnej stopklatki, w czasie której Julia podjęła ważną życiową decyzję - dlatego świat stanął oniemiały). Nieco na boku poruszane są bardzo aktualne kwestie, wspomnę o dwóch. Pierwsza to mansplaining, spolszczone jako tłumsamczenie (niezłe, ale postaraj się bardziej, tłumaczu), czyli świeżej daty feministyczny wynalazek, będący zarzutem wobec mężczyzn niedopuszczających kobiet do głosu. Mężczyźni, dopuszczajcie kobiety do głosu! Ale też nie dajcie sobie wmówić, że nie macie racji tylko dlatego, że jesteście mężczyznami. Druga sprawa to odpowiedzialność artysty za treści, które propaguje w swoich dziełach, co widzimy na przykładzie radiowej rozmowy z Akselem, twórcą popularnych i „niegrzecznych” komiksów. W dzisiejszych czasach niezwykle łatwo jest urazić nastoletnie śnieżynki, których rodzice nie czytały im bajki o Babie Jadze, bo zbyt brutalna była. Oczywiście, że obnoszenie się ze zranionymi uczuciami jest śmieszne, kiedy w świecie jest wiele innych i bardziej realnych problemów. Choć w dyskusji radiowej stoję po stronie Aksela, nie znaczy to, że artystom wolno wszystko, co jest bardzo nieoczywistą oczywistością, ale o tym pomówimy już po powrocie z Fidżi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz