PS. W swoim omówieniu Raczek wspomniał o di Carpio, który miał protestować przeciw szpetnemu ciału Meryl Streep, które jej dorobiono w filmie. Dlaczego? Dlatego, że Streep jest ideałem, którym nie można poniewierać. Ależ poniewierajcie, rzekła Streep zgadzając się na swoje niezbyt ponętne kształty.
Strony
▼
środa, 12 stycznia 2022
Nie patrz w górę czyli Don't look up
Połowa obsady tego filmu składa się aktorów, z których każdy z osobna mógłby być jedyną gwiazdą innej produkcji, przyciągającą widzów do kin lub streamingów. Jak im, czyli twórcom, udało się ich wszystkich zaangażować? Tego się nie dowiecie ode mnie, ale Tomasz Raczek na jutubie lubi dzielić się tego rodzaju wiadomościami, choć nie mam pojęcia, czy omówi ten tytuł (dopisek: omówił, ale tego tematu nie poruszył). Głębia myśli powinna się uśmiechać, a dobra komedia powinna dawać do myślenia. Moim skromnym zdaniem - ta daje. Pomysł na fabułę był prosty: pofantazjujmy, jak dzisiejszy świat przyjąłby wieść o nadciągającej zagładzie, do której doprowadzi uderzenie wielkiej komety w Ziemię. Nawet nie chodzi o to, że nikt nie wierzy w odkrycie Mindego i Dibiasky, a raczej o to, że jest wiele innych zdarzeń przyćmiewających zapowiedź katastrofy. Skandal z szeryfem biorącym udział w scenach soft porno obciążający aktualną prezydentkę SZA, rozstanie pary gwiazd DJ Chella i Riley Biny, poza tym ten fatalny tajming, kiedy prezydentka ma na głowie wybory w połowie kadencji. A do tego Mindy i Dibiasky są tacy niemedialni! On wyjeżdża z jakimiś błędami pomiarów, a ona wychodzi na zwykłą świruskę, jedną z tych szajbniętych attention whores. Kiedy do wszystkich dociera, że zagrożenie jest jak najbardziej realne, sprawa jest już przegrana. Raczej nie mam ochoty się bawić w interpretacje tej opowieści, w których za kometę podkłada się covid lub wysuwa się twierdzenia o spiskach władzy. Chciałem w filmie widzieć metaforę katastrofy klimatycznej, ale sobie to wyperswadowałem. Choćby dlatego, że ta katastrofa jest rozpisana na dziesiątki lat, a nie jeden moment w czasie. W ścieżce dialogowej szczególnie bawiły mnie kwestie Jasona, syna prezydentki i jednocześnie jej szefa sztabu. Zdaje się, że w podobnych majaczeniach celował niegdysiejszy wicepremier Piechociński. Nie jest niestety tak, że da się oddzielić naukę od medialnego kociokwiku. Wiemy dobrze, że jedne z zabawniejszych wiadomości zaczynają się od słów „amerykańscy naukowcy ustalili, że”. Do tego dochodzą podszywające się pod naukę idiotyzmy typu „teoretycy starożytnych kosmitów”, zderzające się z głupotą samych uczonych, jaką świetnie wykpił Vonnegut. Dzisiaj klimat jest taki, że negowanie nauki nie budzi zdziwienia. Jakieś sto lat temu z okładem brano naukę na serio. Kiedy odkryto bakterie, przed zjedzeniem parzono jabłka zanurzając je we wrzątku zawieszone na nitce przywiązanej do ogonka. Z kolei kiedy okazało się, że Ziemia znajdzie się w ogonie komety, wybuchła panika, bowiem ów ogon składał się z mocno toksycznych gazów. Kometa przeleciała i nic. Nic? A może to wtedy właśnie zakiełkowała idea podważania nauki...
PS. W swoim omówieniu Raczek wspomniał o di Carpio, który miał protestować przeciw szpetnemu ciału Meryl Streep, które jej dorobiono w filmie. Dlaczego? Dlatego, że Streep jest ideałem, którym nie można poniewierać. Ależ poniewierajcie, rzekła Streep zgadzając się na swoje niezbyt ponętne kształty.
PS. W swoim omówieniu Raczek wspomniał o di Carpio, który miał protestować przeciw szpetnemu ciału Meryl Streep, które jej dorobiono w filmie. Dlaczego? Dlatego, że Streep jest ideałem, którym nie można poniewierać. Ależ poniewierajcie, rzekła Streep zgadzając się na swoje niezbyt ponętne kształty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz