Strony

czwartek, 9 grudnia 2021

Kapitularz Diuną (Frank Herbert)

Między tomem poprzednim a wcześniejszym w świecie Diuny minęło piętnaście stuleci, a tym razem przeskok to skromne paręnaście lat. Dostojne matrony spopieliły oryginalną Diunę i rozprawiły się z Tleilaxanami, w ten sposób likwidując wszelkie źródła melanżu. Wszelako Bene Gesserit zdołały zbiec z pustynnym czerwiem na swą starannie ukryta planetę o nazwie Kapitularz, która pod wpływem piaskowych troci przekształci się w nową Diunę. Matki z Bene Gesserit mają inne zmartwienie, którym jest stała groźba ataku ze strony dostojnych matron, mocno zacietrzewionych wobec konkurentek. Darwi Odrade, przełożona matka wielebna z BG, trzyma swój plan w tajemnicy prawie do końca (przed czytelnikiem też), a uwikłani w niego są Duncan Idaho, mentat ze wspomnieniami z wcześniejszych swoich wcieleń, ożywiony Teg Miles, który na razie jest chłopcem przygotowywanym do odzyskania swoich wspomnień i umiejętności genialnego stratega, a na koniec - Murbella, ujarzmiona dostojna matrona, która zaczęła dostrzegać, jakim niezwykłym projektem jest zgromadzenie BG. Dojdzie do konfrontacji dwóch kobiecych organizacji, a wynik końcowy będzie lekko zaskakujący. W fabułę wmieszają się Żydzi ze swoją dziką matką wielebną, choć ich roli nie przeceniałbym zanadto. W finale pojawi się para tajemniczych staruszków, schowanych gdzieś w podszewce rzeczywistości danej bezpośrednio, widoczni tylko w ulotnych zwidach Duncana. Autor zostawił sobie furtkę do kolejnych tomów, których już nie napisał. O ile dialogi w Bogu Imperatorze, będące skrzyżowaniem Nietzschego z buddyzmem zen, były fabularnie uzasadnione (potężna istota żyjąca parę tysięcy lat nie może być tuzinkowa), o tyle w kolejnych tomach owa maniera zaczyna lekko nużyć. Wiemy, wiemy, logika i rozum pozostają na służbie namiętności i pasji, ale paradoksy w nadmiarze - jak cokolwiek innego - przestają bawić, a my prześlizguje my się po nich z poczuciem, że głębia myśli jest raczej upozorowana niż rzeczywista.

[659]
O wszystko, co się zdarza, można winić los. To najbardziej użyteczna funkcja losu albo Boga.
Votum separatum. W chrześcijaństwie wykluczone jest obwinianie Boga o cokolwiek.

[1089]
Lidice były wczoraj. Jaka potęga kryje się w pamięci Tajemnego Izraela!
Tak sobie w myślach skomentowała Rebeka słowa ojca wspominającego Kozaków urządzających pogromy na Żydach. Lekko licząc, od tamtych czasów w powieści minęło jakieś dwadzieścia tysięcy lat. A co z tymi Lidicami? Czeską wioską brutalnie zlikwidowaną wraz z mieszkańcami przez Niemców w czasie drugiej wojny. Owszem, okrutne to było, ale po pobieżnym sprawdzeniu - niekoniecznie związane z agresją wobec Żydów.

[1273, cytat z baszara Tega]
Pisanie historii to głównie proces odwracania uwagi.

[1888, opinia Lucylli w rozmowie z Pajęczą Królową]
Karol Marks popełnił błąd, który popełnia większość zazdrosnych ludzi. Myślał, że wszystko, czego nienawidzi, jest złe i że on wie najlepiej, jak to naprawić. Nigdy nie liczył się z faktem, że zazdrość i nienawiść są problemem same w sobie. Najpierw ulecz siebie, lekarzu.

[3868]
Przekonanie, że się o czymś wie, to skuteczny sposób na oślepienie siebie.

[3948]
Idaho poczuł, że ściska mu się żołądek. Odrade przyniosła mu hologram obrazu, który wisiał w jej sypialni. Chaty kryte słomą w Cordeville Vincenta van Gogha.

[6063]
Oczyma duszy widziałem już siebie jako przykutego do łóżka człowieka-roślinę, ale nie dbałem o to.
Gdyby Diuna była oryginalnie napisana po polsku, to zapewne w ogólnie dobrym tłumaczeniu na angielski znalazłoby się jedno „thank you from the mountain”. A tu mamy „nie dbałem”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz