Strony

środa, 8 września 2021

Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju (Szymon Opryszek, Maria Hawranek)

Czy w Urugwaju jest lepiej niż w jakimkolwiek innym kraju? W to trudno uwierzyć, zwłaszcza jeśli poczytamy o tych noworodkach oddawanych innym ludziom z przyczyn materialnych. Nie słyszałem o podobnych przypadkach w naszym niezbyt zamożnym kraju. Pierwsze moje pytanie to: skąd wziął się Urugwaj? Są w książce wzmianki na ten temat, najwyraźniej w pierwszych dekadach XIX wieku pewna społeczność, zamieszkująca tereny opisane na mapach Królestwa Hiszpanii jako nieużytki, zapragnęła zacząć sama o sobie decydować (trend powszechny podówczas na tamtym kontynencie). A skąd u autorów wziął się Urugwaj jako pomysł na temat reportaży? Przypadkiem, chcieli wypalić jointa, lecz zorientowali się, że Urugwaj to osobny przypadek, warty opisania. Swoją drogą, donoszę do urugwajskiej prokuratury, tego jointa nie wolno im było wypalić, bo z jakiegoś poronionego powodu obcokrajowcom nie wolno sprzedawać skrętów (zabieg utrzymania częściowej cnoty: nie chcemy być celem turystyki narkotykowej). W kolejnych rozdziałach poznajemy osobliwości tego kraju, a pisząc „osobliwości” mam na myśli perspektywę polską, z której nijak nie widzę zrównania gejów w prawach, regulacji prawnej prostytucji lub legalizacji marihuany (nawet TVN wciska prorządowe kity o tej używce, dalece mniej szkodliwej niż wódka i papierosy). Jednocześnie ten sam kraj zaczął ostro przeciwdziałać pladze tytoniu, przeciwko czemu na drogę sądową wystąpił koncern Philip Morris, żeby onieśmielić inne kraje przed wprowadzaniem podobnych rozwiązań. Rozdział o tej batalii prawnej, starciu Dawida z Goliatem, jest jednym z lepszych w książce. Z ciekawostek: nazwiska w Urugwaju (i chyba nie tylko u tych Latynosów) są dwuczłonowe, każdy z członów pochodzi od pierwszych członów nazwisk rodziców, przy czym kobieta wychodząc za mąż nie zmienia swojego nazwiska. Znakomity pomysł autorów lub wydawcy polegał na tym, by w ebooku odróżnić oznaczenia na przypisy formalne (źródła cytatów) od przypisów istotnych (z informacjami dodatkowymi) - te drugie są numerowane w klamrach. To mi pozwoliło zaoszczędzić trochę czasu. Swoją drogą przypisy „formalne” to jakieś 20% książki, fiu fiu.

[984]
W 1904 roku nowo mianowany prezydent Batlle y Ordóñez przysięgał jeszcze na Boga i Ewangelię. Zaraz potem sprostował jednak, że „nie wierzy w nic, na co przyrzekał”.

[1292]
(...) kanabis uzależnia zaledwie dziewięciu na stu. To nieporównanie mniej niż jakikolwiek środek farmakologiczny dostępny w aptekach.
Tako rzecze Raquel Peyraube, doradczyni urugwajskiego rządu w sprawie legalizacji marihuany. A dalej o innych podejściach do legalizacji: holenderskie państwo systemowo napełnia kieszenie gangsterów. Z kolei w Kolorado rząd stanowy ustala wyłącznie podatek. W Holandii nie wolno konopi uprawiać, a w Kolorado jest wolna amerykanka, w szczególności nikt nie kontroluje składu sprzedawanych skrętów. Jest tu podobnie jak z papierosami, produktem niezwykle wyrafinowanej technologii, w której tytoń jest w zasadzie tylko bazą dla wielu dodatkowych substancji, mających spowodować uzależnienie.

[1993]
Wierzę, że życie to akcja i reakcja. Staraliśmy się zasłużyć na szacunek. I nie prowokować. Jeśli oczekujesz włączenia w społeczność, nie możesz jej drażnić. Tylko wtedy, stopniowo, może powstać amalgamat.
Słowa Rubéna, który razem z partnerem wychowywał adoptowanego syna. W kraju świeckim jak Urugwaj taki sposób przekonywania do zrównania gejów w prawach może być skuteczny. W Polsce nie ma na to szans. Co zresztą znaczy „nie prowokować”? W naszym katolibanie nawet nieśmiałe głosy spotykają się z haniebnymi i idiotycznymi reakcjami, jakie pamiętamy z wyborczej kampanii Dudy. O Jędraszewskim i jemu podobnych też nie należy zapominać. W dalszym ciągu Rubén powie: „Nasz syn jest hetero, ale i tak go kochamy”. Prowokacja! Prowokacja!

[2223]
W 1970 roku [lewicowi tupamarosi] porywają Dana Mitrione, agenta FBI, doradcę rządu USA do spraw bezpieczeństwa w Ameryce Łacińskiej. Mówią, że uwolnią go w zamian za wypuszczenie wszystkich więźniów politycznych; na decyzję dają rządowi dziesięć dni. Ofiarę wybrali celowo – agent najpierw szkolił Brazylijczyków, a potem Urugwajczyków w torturowaniu więźniów prądem tak, by nie umierali w trakcie przesłuchania. Byli policjanci urugwajscy poświadczyli, że lekcji tortur udzielał im w piwnicy swojego domu w Montevideo. Podobno mawiał: „Przedwczesna śmierć przesłuchiwanego oznacza porażkę technika”.

Ale rząd nie negocjuje.

Zwłoki Dana Mitrione znaleziono w kabriolecie. W Stanach Zjednoczonych na koncercie charytatywnym dla rodziny „amerykańskiego bohatera” zaśpiewał Frank Sinatra.


[2555]
Urugwajczycy do dziś uważają rundę olimpijską za jeden ze swoich największych wynalazków – obok mammografu, kanasty i rękawicy bokserskiej z tak zwanym wolnym kciukiem.
Runda olimpijska polega na okrążeniu boiska po meczu przez zwycięską drużynę.

[3203]
łąkotki
Całe życie do tej pory byłem w błędzie myśląc, że powinno być „łękotki”.

[3235]
Głowa państwa przyjmowała pacjentów dwa razy w tygodniu w prywatnej klinice Asociación Española.
Mowa o prezydencie Tabaré Vázquezie, lekarzu, który nigdy nie zaprzestał praktyki. W Urugwaju nie cenią zanadto polityków otaczających się państwowym przepychem.

[3350]
Lata pięćdziesiąte. Pierwszy na świecie dziennik telewizyjny emitowany w kolorze nazywa się Camel News Caravan. Za plecami spikera spaceruje firmowy wielbłąd, na biurku stoi popielniczka. W tamtych czasach papierosy reklamuje święty Mikołaj. Palą nawet Flintstone’owie.
A jeszcze wcześniej sukcesem firm tytoniowych było skłonienie kobiet do palenia, wcześniej zwyczaju typowo męskiego. Podobno wzór po paczek Marlboro miał pierwotnie przyciągnąć kobiety.

[3627]
Mówicie, że niektórzy lubią kupować?
Jednak prawda jest taka, że nie kupują za pieniądze. Kupują za czas swojego życia, który musieli poświęcić, by te pieniądze zarobić.
(...)
Mówi Seneka: biedni są ci, którzy dużo potrzebują.

Autorom w końcu udało się spotkać z José Mujiką, zwanym Pepe, a wywiad, jak zrozumiałem, był tyradą Pepe przerywaną sporadycznymi pytaniami. Warto przeczytać. Inny rozdział poświęcony jest Lucíi Topolansky, partnerce Pepe, która wyłożyła swoich dziesięć zasad życia. Pierwsza dotyczy więzienia, „Jeśli jesteś więźniem, nie myśl, jakie to koszmarne. Inaczej ulegniesz autodestrukcji”, więc na pewno nie jest uniwersalna, ale niektóre inne już tak. Podziwiam ludzi, którzy potrafią w tak uporządkowany sposób przekazywać to, co dla nich ważne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz