Strony

piątek, 24 września 2021

Tulipanowa gorączka czyli Tulip Fever

Wyobraźcie sobie film jako puzzle. Czasami klocki są niedobrane, czasami jakiegoś brakuje, co oznacza, że film ma wady w konstrukcji fabuły lub bohaterów. Lub że zawalił chłopiec zatrudniony jako continuity girl. Oglądanie filmu to składanie tych puzzli zaprojektowanych przez reżysera z jego ekipą. Pytanie, czy po zakończeniu widzimy coś frapującego. Można w mozole złożyć obraz z jeleniem na rykowisku, co nie da nam szczególnej satysfakcji, jeśli nasze poczucie estetyki lepiej zaspokaja płonąca żyrafa. Tulipanowa gorączka to właśnie takie bardzo starannie wykrojone puzzle z banalnego obrazka. Niby nie ma się czego czepiać, oglądamy dramat Sophii, młodej żony starszego Cornelisa, która wciąż nie może dać mężowi potomka, jest jej flirtująca służąca, będzie też romans, słynne malarstwo holenderskie i oczywiście szalone i ryzykowne spekulacje na rynku tulipanów. Wszystko zapięte na ostatni guzik, bez żadnych niedopowiedzeń, nawet decyzja Sophii w końcówce, niby to niezrozumiała, jest całkiem do ogarnięcia. W fabule splatają się dwa romanse, więc intryga wcale banalna nie jest, ale ów niepohamowany ciąg zdarzeń ani na chwilę się nie zatrzyma, a żaden z bohaterów nie wypowie jakiejkolwiek ciekawszej myśli. Nawet w filmach o Avengersach silą się na wyrafinowanie, choćby pozorne, a po tym produkcie takich ambicji nie widać. To co, może chociaż czegoś nowego się dowiedzieliśmy? Temat tulipanowej obsesji znam dobrze z Martwej natury z wędzidłem, więc nie. Pozostały jakieś okruchy, na przykład zdziwienie, że graczem na rynku tulipanów był zakon żeński. W protestanckich Niderlandach? Niewiarygodne, ale możliwe. Wśród sióstr zakonnych jest jedna czarnoskóra? Trudniej w to uwierzyć niż w mięso w parówce. Jeśli jest to politpoprawny wyskok twórców, to za jakiś czas dzieci będą pytać, na czym w zasadzie polegało to ciemiężenie ludzi innych kolorów skóry niż biała, o którym tak wiele się trąbi? Żeby uniknąć takich pytań, na wszelki wypadek proponuję nie mieć dzieci, zwłaszcza w czasie deszczu, jak radził Mistrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz