Strony

środa, 8 września 2021

Dzieci rewolucji czyli Nés en 68

Czasem jednak warto przeczytać krótki opis filmu, żeby wiedzieć, na jakie wzruszenia się nastawić. Nie spodziewałem się, że obejrzę film-panoramę losów pokolenia z roku 1968, zarówno tych, którzy wtedy brali udział w protestach jako młodzi ludzie, jak i urodzonych w tych czasach z rodziców-rebeliantów. Temat główny to pytanie, co przetrwało z ideałów tamtych lat. (Ideały same w sobie ulegają idealizacji, tak było z hasłami z 1968 roku we Francji, a w Polsce też słyszałem o niezrealizowanych ideałach sierpnia 80, wśród których wpisano postulat wprowadzenia reglamentacji mięsa.) Rewolucja 68 roku na pewno przyspieszyła parę spraw, które dziś uznajemy za postęp (równouprawnienie, prawa gejów), ale - Hefajstosowi dzięki - nie doprowadziła do komunizmu, który naiwnym młodym ludziom wydawał się spełnieniem marzeń. A całkiem niepojęte jest to, że bardziej popularny był model chiński niż radziecki, oba siebie warte. Czy młode pokolenie będzie propagować wartości swoich zbuntowanych rodziców? Zarys odpowiedzi znamy z Tanga Mrożka, bo rewolucjoniści z 68 roku musieli patrzeć, jak władzę przejmuje prawica, a szokiem największym było wejście Le Pena do drugiej tury wyborów. Film wszedł do oferty outfilmu, co czasem uzasadnione jest postacią kelnera geja w trzecim planie, ale na szczęście w tym filmie wątek homo okazuje się bardzo istotny, choć pojawia się późno, a chodzi o rzeźnię AIDS z lat osiemdziesiątych. Gdyby wyciąć parę postaci, skrócić opowieść o dzieciństwie urodzonych po 68 i dobrać obsadę tak, by te buzie bardziej różniły się jedna od drugiej (ja chyba naprawdę mam łagodną prozopagnozję), to pomogłoby filmowi. Na początku grupa idealistów zakłada rolniczą komunę, z której odchodzą kolejne postaci - można by ich liczbę podzielić przez dwa, a efekt by pozostał. Swoją drogą od ładnego przekrętu się ta komuna zaczęła... Okropny był również pomysł tych niezliczonych skoków czasowych, z kolejnymi wątkami, kiedy stare są wciąż otwarte, wszystkie prowadzone po łebkach i szkicowo, a każdy z nich mógłby być tematem osobnego filmu. Przekładając to na język bajek, wilk jeszcze trawi babcię, kiedy porzucamy Kopciuszka jadącego dyniową karocą, by patrzeć jak Jaś i Małgosia konsumują chatkę z piernika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz