Strony

piątek, 3 września 2021

Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli (Radek Rak)

Powiadają, że to książka z gatunku fantasy, co wywołało popłoch wśród jurorów Nike, bo jeśli dopuścimy fantasy, to co będzie następne? Paragony z supermarketów, najlepiej te na metr długie, za 500 peelenów? Nie wiem, czy mówią mądrze o tej fantasy, ale jeśli tak twierdzą, to muszą też do fantastyki zaliczyć Lincolna, łowcę wampirów, gdzie podobnie jak u Raka historia miesza się z bajką. Film o Lincolnie mógł zawierać dobrze udokumentowane zdarzenia z życia Lincolna, jak Baśń - z życia Jakóba Szeli. W sensie Lema jest to fantastyka, bo nie da się usunąć wątków fantastycznych, aby zachować fabułę. Autor ostrożnie oswaja czytelnika z elementami baśniowymi, oto na początku żydowska dziewczyna Chana ofiarowuje swoje serce Jakóbowi, nie metaforycznie, całkiem dosłownie, ale żyje sobie dalej, bo to nic nadzwyczajnego w Galicji w wieku XIX takiej, jak ją widzi autor. Trzydzieści rozdziałów dalej już nas nie dziwi Szela jadący wierzchem na lwie z Lwowa do swej wsi pod Brzostkiem. Tytuł jest bardzo uczciwy, bo to rzeczywiście baśń, choć dzieciom bym jej nie podsuwał, bo seks i przemoc. Czy autor ze swoim uchem Reymonta chodził po wioskach między Debicą a Jasłem i stamtąd zaczerpnął legendy - w to pozwolę sobie wątpić, bo metempsychozy i inne światy ciut wykraczają poza wyobraźnię ludową. Świetny jest główny koncept książki, który objaśnia nam, czemuż to Szela był tak cięty na panów. Nawet bez tej odautorskiej fantazyjnej motywacji mieli chłopi wiele powodów do zemsty na panach, co zgrabnie wykorzystali Austriacy tłumiąc w zarodku kolejne powstanie. To wynika po części z samej książki, ale bardziej z uczonego posłowia, z którego dowiemy się, że to nie za Franza Josepha miała miejsce rabacja. Autor uparł się, by tego nie korygować, więc może mieć na sumieniu wpadki licealistów lub pseudo-erudytów. Posłowie doktora Więcha pasuje do opowieści Raka jak opis produkcji gumofilców do Kaloszy szczęścia, ale i tak polecam. W następnych wydaniach proponuję dorzucić esej herpetologa (lub herpetolożki).

[1930]
Amazarak i Azaradel próbowali się skryć pod wykrotami drzew albo w głębokich dziuplach, bo w takich miejscach znalazły schronienie stare bogi, kiedy groźny Jezu Kryst przybył w Beskidy.

[2085, o Tatarach]
Ludzie tak przecież nie wyglądają, ludzie nie wyrzynają dla zabawy całych miast, tak okrutni nie bywają ani Madziarzy, ani Rusy, ani nawet polscy panowie.

[2300]
Przyroda to jednak kurwa jest. Nie pojmuję, jak można było napisać w świętych księgach, że Bóg stworzył świat i wiedział, że to było dobre. Chuj tam dobre. Każdy każdego żre i nic nie ma, tylko strach, choroba i zdychanie. U stóp Pańskiego tronu musi być słychać nie anielskie pienia, tylko jeden pełen bólu skowyt. Nie ma wytchnienia, nie ma w przyrodzie szabasu ani niedzieli. No, jeśli tę machinę śmierci wprawił w ruch Bóg, to albo nie jest on Bogiem, tylko diabłem, albo jest do cna pojebany. Natura to jest świątynia szatana.

[2934, Jakób w rozmowie z potworem Czerepachą]
— E, nie pierdol.

[3288]
Kazimierz hrabia Krasicki już trzydzieści blisko lat pisali do namiestnika pisma, by im tego Bryka oddać, bo to ich chłop, a miejsce chłopa w polu i w gnoju.
Ten chłop to Antoni Bryk, profesor UJ, a historia prawdziwa.

[3550]
Spytał zatem pan Bogusz, po co miałby w taką podróż wyruszać, a [lokaj] Samuel na to, że po to na ten przykład, by zniszczyć czarodziejski pierścień w ognistej górze, jak w pewnej baśni, którą Samuel kiedyś był czytał. Wiktoryn mu na to, że to brednie jakieś i że żadnych pierścieni w żadnej górze niszczyć nie będzie, do kurwy nędzy.

[4006, jak przeklinać, to tylko po niemiecku]
Gottinhimmeldonnerscheiβewetter

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz