Strony

wtorek, 25 maja 2021

Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla? (Janina Bąk)

Na matematyce może znam się nieźle, ale ze statystyki jestem noga, taka, wiecie, jedna z pięciu, które średnio mam, kiedy idę z moim pająkiem Wackiem na spacer. Czy przeczytanie tej książki coś zmieni w zakresie mojej identyfikacji z odnóżami? Trochę tak, ale nie do końca: nadal noga, ale już taka mniejsza, motyla noga. Marzy mi się niemożliwy podręcznik do statystyki, pisany z użyciem wzorów, ale w niepowtarzalnym stylu Janiny Bąk. Jeden z moich kolegów swego czasu zagłębił się w pewne matematyczne rozważania, mózg jego opuścił zwykłe rejony doczesności, a z ust jego płynęły frazy w rodzaju: „a teraz ta funkcja separuje nam te ciulowe punkty od pozostałych”. Doczesność nie zbulwersowała się przesadnie, bo żadna wrażliwa koleżanka nie miała szczęścia znaleźć się w pobliżu. Nie wiem, czy Janina Bąk jest wybitną statystyczką, ale nie ulega wątpliwości, że jest genialną facecjonistką, miary Billa Brysona, jeśli nie większej. Książkę wypełniają porównania i peryfrazy cięte jak głowy w rewolucji francuskiej, z których część tylko odnosi się do tematu głównego, czyli statystyki jako metody dociekania prawdy w naukach empirycznych. Oczywiście o wielu rzeczach już wiedziałem wcześniej, na przykład o tym, że korelacja często nie oznacza związku przyczynowego (przykład: w czasie spaceru moknę prawie zawsze wtedy, gdy tworzą się kałuże - co tu jest przyczyną czego?), bo jest jeszcze parę innych możliwości. W przyzwoitym omówieniu błędów poznawczych nie powinno zabraknąć efektu Forera, o którym już wspomniałem. Mnie ten efekt kojarzy się z horoskopami pisanymi na tyle ogólnikowo, że mało kto powie o nich, że to bzdury. Julia Sweeney wspomina, że jako nastolatka czytała swoje horoskopy dla znaku Panna, dokładnie odpowiadające jej wyobrażeniom o sobie. Mając lat bodaj trzynaście usłyszała, że jej prawdziwym znakiem zodiaku jest Waga, bo fałszując datę urodzin mama (nadmieńmy, że gorliwa katoliczka) mogła wysłać ją wcześniej do przedszkola. Zaczęłam więc czytać horoskopy dla Wag, które również pasowały do mnie jak ulał - wyznaje Julia. Część dowcipów Janiny wymaga znajomości angielskiego, bez którego nie rozbawi nas odkrycie irlandzkich studentów, że Polish people eat a lot of yaykos [2971]. Jak ktoś ma nastrój do zabawy, to doceni również żart wydawcy ebuka: „patrz przypis na str. 265”. Na północy Serengeti, tuż obok rosochatego hebanowca, leży kupa słonia, a pod nią spoczywa kamień, którym możesz, drogi wydawco, puknąć się w główkę, jeśli byłbyś tak miły.

[502, o artykule, który zapoczątkował ruch proepidemiczny]
Wszystko zaś ułożyło się w naprawdę sensowną całość, gdy okazało się, że Wakefield otrzymał za publikację swojego artykułu 435 000 funtów od prawników, którzy działali w imieniu rodziców domagających się odszkodowań za rzekome szkody wywołane przez szczepionki. Niemniej z pewnym smutkiem muszę odnotować, że to wszystko wiemy nie dzięki wybitnemu zaangażowaniu naukowego świata, ale dzięki dziennikarskiemu śledztwu, które przeprowadził Brian Deer z „The Sunday Times”. 

[585]
Bo wiecie, mój mąż, Wojciech, to chłopiec miły, grzeczny, ale jednak z politechniki. A w życiu najbardziej ceni sobie precyzję. Pochylmy wspólnie głowy, by uczcić tych bohaterów, którzy nigdy nie usłyszeli zakończenia historii opowiadanych przez mojego męża, bo po drodze umarli ze starości. Wojtuś wychodzi bowiem z założenia, że historie należy opowiadać dokładnie, precyzyjnie, a im więcej po drodze można wymienić szczegółów, tym lepiej.

[656]
Wynik [ankiety na Facebooku] może być szczególnie niemiarodajny, jeśli w owej ankiecie pytamy o kluczowe przekonania i opinie. A to ze względu na coś, co nazywamy HOMOFILIĄ W SIECIACH SPOŁECZNYCH. Co po ludzku oznacza tyle, że wykazujemy tendencję do przyjaźnienia się z ludźmi, którzy mają podobne upodobania, poglądy i opinie do naszych. Tak, to te słynne bańki, w których żyjemy.

[791]
[W 1967 roku] opublikowano osobiste dzienniki Malinowskiego z jego wypraw. Treść tych zapisków nie pozostawiała żadnych złudzeń. No raczej nie zaprosilibyśmy go na herbatkę do własnej cioci (cudzej w sumie też nie). Ten (jak dotychczas się wydawało) otwarty, tolerancyjny badacz, zakochany w idei zrozumienia drugiego człowieka i odmiennej kultury, okazał się megalomanem o skrajnie rasistowskich poglądach.

[927]
Pierwsze zajęcia w roku akademickim zawsze były dla mnie trudne, a to głównie za sprawą miejsca, gdzie odbywała się owa pedagogiczna prywatka, rewia najdoskonalszych popisów w zakresie szkolnictwa wyższego i prywatny benefis mojego edukacyjnego geniuszu, czyli że za sprawą Irlandii. Takie zajęcia trzeba było bowiem zaczynać od sprawdzenia obecności, a to zawsze trauma. Z jakiegoś powodu Amnesty International nigdy nie chciało przyznać, że nazywanie dzieci Aoibheann, Caoilfhionn czy Feidhlimidh jest wyrazem prowadzonej przez Irlandczyków polityki nienawiści wobec innych narodowości. Choć tak po prawdzie to to nie jest jakiś ogromny kłopot, bo czytanie irlandzkich imion wymaga jedynie odrobiny intuicji. Na przykład takie przyjemne imię jak Méadhbh czyta się dokładnie tak, jak się pisze, tj. Maeve.

[1214]
Boże mój, człowiek zaczyna analizować ten wykres z niemowlakiem na rękach, a gdy kończy, to ten ma pretensje, że nie przyszło się na jego osiemnastkę.
[1295]
Jedną z najwspanialszych inicjatyw fundacji [Smarter Poland założonej przez Przemysława Biecka] jest coroczny konkurs na Najgorszy Wykres Roku. To w sumie takie Złote Maliny statystyki, tylko że w internecie, dzięki czemu nikt z nas nie musi wychodzić z piwnicy do tego niebezpiecznego świata (zwanego też prawdziwym), w którym nikt nie śmieje się z wybornego żartu o tym, że wchodzi całka oznaczona do pociągu, a to nie jej przedział.

[1835]
Moim ulubionym błędem poznawczym jest zaś haptic metaphor effect, który występuje nie tylko w badaniach ankietowych, lecz także jest tak szalenie interesującym błędem, że bezapelacyjnie zasługuje na przytoczenie w tej książce. Występuje on mianowicie wtedy, kiedy na nasze odpowiedzi wpływają… dotyk i wszelkie fizyczne odczucia. Na przykład jeśli chwilę przed spotkaniem z inną osobą potrzymamy w dłoniach gorący napój, to częściej ocenimy naszego towarzysza jako osobę o ciepłym usposobieniu, niż gdybyśmy sobie przed tym spotkaniem potrzymali kostki lodu.

[1839]
(...) daleka byłabym od rezygnacji z tego powodu z badań ankietowych. W końcu gdybyśmy to zrobili, to nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że 11% (z 2392 ankietowanych) Amerykanów myśli, że HTML to choroba przenoszona drogą płciową.

[2520]
Istnieje wiele prostych narzędzi statystycznych, które rozwiązują ten problem, a których Bennett zapomniał zastosować (charakteryzują się tym, że mają długie nazwy: poprawka Bonferroniego, poprawka Holma-Bonferroniego czy procedura Benjaminiego-Hochberga). Myślcie o tych narzędziach jak o niezwykle skutecznych plastrach na krwawiącą ranę błędnych analiz. Serio, bo jak tylko Bennett i jego naukowa drużyna zastosowali odpowiednią korektę do swoich obliczeń, to mózg łososia natychmiast wrócił do prawidłowego, bardzo martwego stanu.
Bennett odkrył, że martwy łosoś w fMRI reaguje na obrazy podsuwane mu przed oczy. Martwy łosoś zapewne zmartwiłby się tym akapitem, w którym jest sprzeczność. W końcu Bennett zapomniał o poprawkach, czy je zastosował?

[2762]
Doskonale pokazuje to [czyli efekt autorytetu] przykład Elisabeth Holmes, bohaterki jednego z większych skandali w Dolinie Krzemowej. Od 2004 roku oszukiwała inwestorów, opinię publiczną, partnerów biznesowych i media. Twierdziła, że skonstruowany przez nią niewielki aparat o nazwie Edison będzie w stanie wykonywać ponad 270 testów diagnostycznych z kilku kropli krwi kapilarnej. Zainteresowanym polecam doskonały dokument o tej historii Wynalazczyni: Dolina Krzemowa w kropli krwi (2019) dostępny na HBO.

[2852]
Musimy zacząć się komunikować w sposób pozbawiony pogardy, nawet w przypadku najdziwniejszych teorii, niepewności i pytań. WSZAK HISTORIA NIE ZNA TAKICH PRZYPADKÓW, ŻE KTOŚ SIĘ CZEGOŚ NAUCZYŁ, BO GO UPOKORZYLIŚMY.

[3526, przypis 62]
Ja rozumiem, że łabędzie nie pływają po morzu, ale tym bardziej czyni to tę metaforę tragiczną.
Zgadzamy się. Ale tylko do momentu, kiedy zauważymy, że chodzi o łabędzia gumowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz