Strony

wtorek, 15 września 2020

Madame J czyli Mademoiselle de Joncquières

Zaczniemy od cytatu z poczty literackiej, rubryki w Życiu Literackim, który współprowadziła Szymborska.
L. Ar., Kraków - Podobno Lew Tołstoj właził do szafy, żeby podsłuchiwać rozmowy nieletnich krewniaczek. Życzymy Panu chociaż trochę tego wścibstwa. Bo pisze Pan powieść o życiu dziewcząt w domu akademickim, i choć fabula jest sprawnie i interesująco poprowadzona, dziewczęta rozmawiają ze sobą w stylu powieści pani de Lafayette. „Lękam się - mówi jedna - iż Maciek nie jest w możności pojąć mego wzruszenia”. „O tak - odpowiada druga - ostatnimi czasy zdawał się być roztargniony”.
Film jest oparty na wątkach z Kubusia Fatalisty Diderota, który z pewnością wchodził do szafy w domu akademickim opisanym przez L. Ar. z Krakowa. Oto początkowy dialog z filmu pomiędzy panią de la Pommeray a markizem des Arcis.

- Czy nie na lekkości opiera się pana filozofia?
- Jakże można rozumować i oprzeć się przesądom, iluzjom i samozadowoleniu bez eterycznego, zwinnego, lekkiego dowcipu?
- Skąd ta niestałość uczuć u człowieka rozsądku?
- Dla zachowania uczciwości.
- Uczciwość nakazała panu uwieść te kobiety?
- Nikogo nie uwiodłem, To zawsze ja jestem uwodzony.
- Ależ pan wrażliwy. Czy uczciwość przekonała je o pana płomiennych uczuciach?
- Nikogo nie przekonywałem. Jedynie wyrażałem prawdziwe uczucia, które we mnie wzbudzały.
- Czy to jednak nie dziwne, że pańskie szlachetne emocje nieuchronnie znikają parę dni później?
- Natura jest kapryśna. Taki jest świat.

Wiele wypowiedzi z tych spontanicznych rozmów to gotowe aforyzmy, że tylko uczyć się ich na pamięć i powtarzać w towarzystwie. Po długim czasie markiz przełamał opór hrabiny, i razem popłynęli na fali namiętności ku przewidywanej mieliźnie, bowiem spłyciły się uczucia markiza, a zatem kochankowie postanowili rozstać się w przyjaźni. Ale to pozory, bo wszelakoż inne uczucie zawładnęło hrabiną, a było to pragnienie zemsty. Jako narzędzie do swych niecnych planów hrabina wybrała tytułową „madame J”, co jest translatorską wpadką, gdyż chodzi o mademoiselle, nie żadną madame. Tyle o samej fabule, która została sfilmowana bardzo zachowawczo, wystawne stroje, bajeczne ogrody, nieśmiałość w ukazywaniu scen miłosnych, choć był to wiek libertynów, którzy podobną pruderią tęgo by się zdziwili. Przed filmem najadłem się ogórków kiszonych, więc miałem ochotę na bardziej przaśne klimaty. Ciekawie byłoby obejrzeć te dialogi w pejzażu PGR-u Grądki w latach siedemdziesiątych. „Będzie pan łaskaw dotrzymać mi towarzystwa na gumnie?”, zapytałaby mistrza zmiany wdowa po kierowniku wkładając gumiaki na nogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz