Strony
▼
wtorek, 22 września 2020
Książę czyli El Príncipe
Młody zabójca Jaime trafia do więzienia ukazanego w sposób zasadniczo nie odbiegający od naszych wyobrażeń. Jako ładny młodzieniec zyskuje ksywę Książę i z miejsca staje się nową seksualną zabawką El Potra (w tłumaczeniu - Ogiera, choć google twierdzi, że to źrebię), co nasz Książę znosi nad wyraz dzielnie. Z retrospekcji, w których opowiedziano historię morderstwa, wynika jasno, że już dużo wcześniej Jaime pragnął miłości analnej - pożądanie, które doprowadziło go za kratki. Zgodnie z łacińską maksymą, chcącemu nie dzieje się krzywda. Życie w zamknięciu nie jest jednak sielanką, bo Książę zyskał wroga w odtrąconym kochanku Potra, z kolei ten ostatni prowadzi grę z groźnym konkurentem z innej celi. Czujny widz powinien spodziewać się ofiar w ludziach i kotach. Co w filmie zaskakuje? Pomińmy powód ekscytacji dla gimbazy i episkopatu, czyli momentami nie całkiem sflaczałe fiutki. Intrygująca w chilijskim więzieniu jest tolerancja dla jawnie demonstrowanego uczucia między mężczyznami. Zawsze miałem wrażenie, że dopuszczalny jest jedynie czysty seks, dominujący wykorzystuje słabszego, bez żadnych czułości. Inna zastanawiająca sprawa to wybór czasu i miejsca. Że w Chile kręcą filmy o Chile - to nie zdumiewa, ale czemu rok 1970? Do władzy dochodzi właśnie Allende, ale niewiele dla widza wynika stąd, że obserwujemy ten moment z perspektywy, by tak rzec, analnej. Tak dla cioci pytam, bo jeśli o mnie samego chodzi - jest to moja ulubiona perspektywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz